piątek, 18 lutego 2011

Ulga

Leżałam związana w rogu jakieś leśniczówki, gdzieś w lesie. Wiem tylko, że kierowaliśmy się drogą na Mazury, po czym kazał mi skręcić w jedną z leśnych dróg.
Pamiętam tylko jeszcze, że kazał mi wysiąść, a potem ból i… ciemność.
Bałam się strasznie, ale jedna rzecz mnie pocieszała, a mianowicie Ewa. Była bezpieczna, ale czy na pewno? W lusterku widziałam, że ten „skok” nie należał do kaskaderskich, więc mogła sobie coś zrobić. Jeżeli Ewa uciekła to powiadomiła wszystkich na komendzie stołecznej, ale czy ich to będzie obchodzić, przecież jestem już po stażu, więc maja już po kłopocie.
Kiedy tak użalałam się nad sobą, uważają, że już nikogo nie obchodzę usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Przestraszyłam się. Myślałam, że to Jawor przyszedł ze mną skończyć i tak się dziwiłam dlaczego nie zrobił tego od razu. Otworzyłam oczy, aby przygotować się na najgorsze. Ku mojemu zdziwieniu był to WOLSKI nie kto inny tylko on sam. Popatrzył na mnie i już miał podejść, kiedy ten rzucił się na niego z jakimś kijem. Uderzył go, ale Maciek nie upadł tylko przygotował się Na obronę. Zamknęłam oczy nie mogłam na to patrzeć. Bałam się. Nawet nie wiem co bym zrobiła gdyby Maćkowi cos się stało. Po chwili usłyszałam huk, a po nim głuchą, przerażającą ciszę. Poczułam, że ktoś do mnie podbiega i od razu wiedziałam, że to mój partner tzw. były partner. Odetchnęłam z ulgą i widziałam mino zapłakanych oczu, że Maciek poczuł to samo. Rozwiązał moje nogi i ręce, a następnie odkleił taśmę, która miałam zaklejone usta. Podniósł mnie i posadził naprzeciwko siebie. Przez moment patrzył mi głęboko w oczy. Ja również patrzyłam w jego i jeszcze nigdy nie widziałam takiej mieszanki uczuć: strachu, wściekłości, szczęścia, współczucia. Biło od niego ciepło. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego. Rzuciłam się w jego objęcia i przytuliłam z całych sił, bo tego teraz najbardziej potrzebowałam. Wedle mojemu zaskoczeniu wcale mu to nie przeszkadzało. Zachowywał się normalnie, a nawet jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił. Siedzieliśmy tak w ciszy przytuleni do siebie z jakieś pięć minut, po czym Wolski powiedział takim  miłym i ciepłym głosem:
 - Księżniczko, czym sobie zasłużyłem na takie powitanie?
- Tym, że mnie znalazłeś i uratowałeś- odpowiedziałam chrapliwym głosem dodając:
- Dziękuję
- Chyba nie myślałaś, że pozwoliłbym, aby ktoś porwał mi mają najlepsza partnerkę?
-powiedział z tym swoim udawanym oburzeniem i miną małego chłopca.
-No….- w tym momencie przerwał mi Wolski.
- Dobra, dobra już wystarczy tych pogaduszek. Jedziemy do szpitala.
-Po co, przecież nic mi nie jest- powiedziałam
- Ja nie będę słuchał twoich tłumaczeń jedziemy i już- powiedział stanowczo Wolski. Wiedziałam, że jak on coś postanowi to tak musi być, postanowiłam zaryzykować.
- Ale….
-Żadnego ale. Jedziemy i już- powiedział wstając i podając mi rękę. Zmroziłam go wzrokiem, a on tylko się uśmiechną. Złapałam go za rękę i powoli wstałam. Nieopodal leżał Jawor w kałuży krwi. Szybko odwróciłam wzrok, bo nie mogłam się na niego patrzyć. Wyszliśmy na zewnątrz. Zatrzęsłam  się z zimna. Wolski natychmiast to zauważył i zaczął ściągać swoja bluzę. Popatrzyłam na niego zdziwiona i zapytałam:
- Co ty robisz?
- Ściągam bluzę, nigdy tego nie robiłaś?
- Robiłam, ale po co ty to robisz?
- Bo strasznie tu gorąco. – powiedział wyciągając głowę z pod bluzy. Jego usta wgięły się w piękna podkowę odsłaniając przy tym kilka śnieżnobiałych zębów. Podał mi bluzę i powiedział tym swoim miłym barytonem:
- Ubierz, bo się jeszcze przeziębisz.
- Dziękuje- odpowiedziałam oszołomiona.
- Proszę
Ubrałam bluzę. Pachniała męskimi perfumami, tymi do jakich byłam przyzwyczajona od sześciu miesięcy spędzonych na stażu. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Ścieżka prowadziła nas przez gęsty las. Wolski szedł pierwszy, co chwila odwracając się czy nie mi nie jest. Po dziesięciu minutach wędrówki ujrzałam wielka polanę, na której czekał już na nas helikopter oraz inni policjanci. Jeden  z nich pomógł mi wsiąść do helikoptera. Usiadłam na fotelu, a obok mnie usiadł Wolski. Przykrył mnie kocem, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Wsłuchałam się w rytm bicia jego serca i……zasnęłam.


***Maciek***
Dopiero w helikopterze, przy śpiącej obok mnie Adzie poczułem pełną ulgę. Już wiedziałem, że przy mnie nie może stać się jej coś złego. Jej spokojny oddech, który odbywał się na mojej klatce działał na mnie kojąco. Przy niej wszystko stawało się takie proste. Może tego nie okazywałem, ale Ada od początku zrobiła na mnie wspaniale wrażanie. Oczywiście dziwiłem się jak to możliwe, że tak mała blondyneczka, na której komendę „POLICJA” większość zaczyna się śmiać chce być policjantką. Jednak po paru akcjach wiedziałem, ze daje z siebie wszystko. Po jej porwaniu uświadomiłem sobie, że moje życie bez niej nie ma sensu. Gdyby on cos jej zrobił po prostu nie wiem jak bym się zachował. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że cos do niej czuje, że nie jest ona tylko moja partnerką, przyjaciółką, ale jest kimś dla kogo żyje. Ja chyba….nie, nie chyba na pewno….. KOCHAM JĄ. Kocham moją małą, śliczną księżniczkę.



3 komentarze:

  1. Suuuuper. Czekam na CDN-a. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchaj, ale zrób w ustawieniach tak, żeby ci którzy nie mają konta tu, mogli komentować jako anonimowi.
    Ustawienia-Komentarze-Kto może komentować-Każdy, obejmuje użytkowników anonimowych.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham moją małą śliczną księżniczkę.

    Czy można zaliczyć to do wyznania miłości

    OdpowiedzUsuń