***Ada***
- Zbieraj się księżniczko. Dzwonił Piotr ma już wyniki sekcji.- powiedział do mnie, kiedy skończył rozmawiać przez telefon.
Po dziesięciu minutach byliśmy już u naszego patologa.
- Cześć. I co masz?- zapytał Maciek.
- Cześć. Przyczyną śmierci były tak jak przypuszczałem ciosy zadane nożem w klatkę piersiową.
- Coś jeszcze?
- Tak. Ta dziewczyna tydzień temu urodziła dziecko. Nie wiem, czy ważne, ale poród odbył się w szpitalu.- razem z Maćkiem spojrzeliśmy po sobie.
- Aha. Dzięki.- odpowiedział.
Po wyjściu od Piotra od razu pojechaliśmy na komendę, aby wszystko powiedzieć Barskiej.
- Czyli nie wiemy co stało się z dzieckiem.- powiedziała Barska po wysłuchaniu nas.
Pokiwaliśmy głowami. Następnie Gos ponownie zabrała Barska:
- Co wiemy i denatce?
- Nazywała się Natalia Milcewicz, 23 lata Mieszkała na Apollina 34.
- Byliście tam?
- Jeszcze nie.
- Dobra, to zrobimy tak: ja z Andrzejem sprawdzimy w którym szpitalu rodziła nasza ofiara, a wy jedzcie na Apollina, może czegoś się tam dowiecie.
- Ok.- odpowiedzieliśmy standardowym chórkiem.
Około piętnastej byliśmy na ulicy na której mieszkała denatka. Udaliśmy się pod wskazany numer. Mimo wielokrotnego pukania w drzwi nikt nie otwierał. Szczerze mówiąc to spodziewaliśmy się takiego scenariusza. Kiedy skończyłam z nachalnych pukaniem Maciek chwycił za klamkę, a drzwi się otworzyły. Ten to ma zawsze szczęście.- pomyślałam.
- A ty się tyle natrudziłaś.- powiedział z uśmiechem.
Z wyciągniętą broniom weszliśmy do mieszkania. Panował tam straszny bałagan. Po krótkich oględzinach schowaliśmy bronie do kabury.
- Albo ktoś tu urządził sobie imprezkę albo była tu nie zła awantura.- skomentował Wolski.
- Stawiam na to drugie.- powiedziałam. Maciek tylko się uśmiechnął po czym powiedział:
- Dzwonię po techników i idziemy pogadać z sąsiadami.
Kiedy wyszliśmy an zewnątrz na jednej z ławek siedziała starsza pani. Podeszliśmy do niej.
- Dzień dobry. Komenda stołeczna.- powiedział Maciek pokazując odznakę.
- Dzień dobry. Czy cos się stało?- zapytała kobieta. Maciek spojrzeniem dał mi znak, abym to ja poprowadziła tą rozmowę,
- Chodzi o Natalie Milcewicz została zamordowana prowadzimy śledztwo w tej sprawie. Czy widziała może pani coś niepokojącego?
- Nie, nie wszystko było normalnie.
- A czy Natalia miała dziecko?
- Tak. Urodziła jakoś tydzień temu. Bardzo była szczęśliwa.
- Miała jakąś rodzinę?
- Tak. Niedaleko niej mieszka jej kuzynka. Bardzo się lubią. Po śmierci rodziców Natalki Małgosia bardzo jej pomogła.
- A zna pani jej adres?
- Tak. Achera 54.
- Dziękujemy. Do widzenia.
- Do widzenia.
- No to idziemy.- powiedziałam do Maćka.
- Chyba jedziemy.
- Przejdziemy się. To nie daleko.
- Nogi mnie boją.
- Oj nie narzekaj. Zobacz jaka piękna pogoda. Przewietrzysz się trochę, zaoszczędzimy paliwo. Przyroda za takie poświęcenie na pewno będzie nam wdzięczna.
- Czyli ochrona przyrody jest dla Ciebie ważniejsza niż Twój partner?- powiedział udając smutnego.
- Ależ skąd. Ty zawsze jesteś na pierwszym miejscu.- powiedziałam ze śmiechem i poszłam w kierunku ulicy Achera.
Po dziesięciu minutach wolnym spacerkiem doszliśmy na miejsce. Zapukałam do drzwi. Otworzyła nam je wysoka brunetka.
- Dzień dobry. Komenda stołeczna, chcielibyśmy porozmawiać.
- Dzień dobry. Proszę.
- Czy coś się stało?
- Pani kuzynka nie żyje. Podejrzewamy, że została zamordowana.- tym razem to Maciek zaczął rozmowę.
- Natalka nie żyje jak to?
- Przykro nam. Czy podejrzewa pani, kto mógł to zrobić?
- Nie. Natalka była bardzo lubiana. Nie miała żadnych wrogów.
- A nie wie pani, co mogło by się stać z dzieckiem?
- Dzieckiem? Jakim dzieckiem?
- Natalii.
- Ona miała dziecko?
- Tak urodziła tydzień temu.
- Pani nic o tym nie wiedziała? Przecież przyjaźniłyście się.
- Tak, ale nic mi nie powiedziała.
- Czy pani ma dzieci?- wtrąciłam.
- Tak.
- A w jakim wieku?
- 6 miesięcy, a dlaczego pani pyta? Jestem o coś podejrzana?- kobieta najwyraźniej się zdenerwowała.
- Nie, po prostu staramy się ustalić, kto zabił pani kuzynkę.
- Nie sądzisz, że ta kobieta jakoś podejrzanie się zachowuje?
- Od sądzenia są sądy. My mamy im tylko dostarczać dowodów.
- Ale ta kobieta…
- Zrobiłaś notatki?
- Nie.
- Dlaczego?
- A co niby miałam tam napisać?
- Nie wiem. Może, że na wieść o dziecku koleżce wyszły gały z oczu.- powiedział. Wyciągnęłam długopis i zaczęłam pisać.
- Co napisałaś?
- To co powiedziałeś.
- Nie mogłaś jakoś tego ładniej ułożyć.
- Tak mi kazałeś.
- Boże kto jest moją partnerką?- powiedział.
- Boże kto jest moim partnerem?- powiedziałam.
Po chwili zaczęliśmy się śmiać.