- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie. Śpimy razem w łóżku.
Spojrzałam na niego wilczym wzrokiem, a on zaśmiał się i powiedział:
- No daj spokój. Przecież niczego złego nie będziemy robić, chyba że zechcesz.- posłał mi tajemniczy uśmiech, a ja cisnęłam mu sójkę w bok i dodałam:
- Chciałbyś.
- Ała to boli. Ty naprawę nie masz serca. Człowiek oferuje Ci nocleg, a ty tak go traktujesz.
- Jeśli składa nie moralne propozycje to tak.
- Ja składam Ci nie moralne propozycje.
- A to przed chwilą to co było?- zapytałam. Maciek już miał coś odpowiedzieć, ale odezwałam się pani z recepcji:
- Czy mogę państwu jeszcze w czymś pomóc?- zapytała.
- Nie dziękujemy.- odpowiedział Maciek po czym pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziemy?- zapytałam lekko zdezorientowana.
- Na plaże.
- Jest już północ.
- No i co. Boisz się ciemności?
- Nie.
- Więc jaki masz problem?
- Nie mam żadnego problemu.
- To nie gadaj tyle tylko chodź.
Poszliśmy nad morze. Noc była piękna. Gwiazdy oraz księżyc swoim blaskiem oświetlały błękitną wodę. Spacerowaliśmy wzdłuż morza w milczeniu wsłuchując się w cichy szum wody. W pewnym momencie poczułam, że maciek chwyta mnie za rękę. Odwróciłam się w jego stronę. On również patrzył mi się głęboko w oczy po czym przyciągnął do siebie i przyłożył swoje usta do moich. Zaczęliśmy się gorąco całować. Trwaliśmy tak… nawet nie wiem ile. Obudziłam się o 5. Maciek spał obok mnie. Przez chwilę przyglądałam mu się jak śpi po czym zasnęłam.
***Maciek***
Obudziłem się o 7. Moja księżniczka spała. Delikatnie odgarnąłem ręką kosmyk jej włosów, które przysłoniły jej twarz. Przez kilka minut patrzyłem się na nią jak śpi. Wyglądała tak ślicznie. Pomyślałem, że zrobię jej niespodziankę i poproszę, aby przynieśli nam śniadanie do pokoju. Dzwonią na recepcję poprosiłem również o bukiet Świerzych kwiatów. Po 15 minutach wszystko było gotowe. Czekałem tylko kiedy Ada się obudzi.
- Dzieńdoberek.- powiedziałem, kiedy wstała.
- Dzień dobry.
- Jak się spało?
- Cudownie, a Tobie?
- Rewelacyjnie.
- A to co?
- Śniadanko.
- Sam zrobiłeś?
- Z nie wielką pomocą.
- Czyżby?
- No złożyłem zamówienie, a to już coś, nie?
- Tak, tak oczywiście. Trzeba włożyć w to masę wysiłku.
- Wątpisz w moje szczere intencje?- zapytał przewracając mnie ponownie w pozycje leżącą.
- Ależ skąd.- odpowiedziałam śmiejąc się.
- To masz szczęście.- powiedział po czym musnął moje usta.
***Ada***
Trzy dni minęły nam w ekspresowym tempie i trzeba było wracać do rzeczywistości. Podróż powrotna upłynęła nam w świetnych humorach. Trzeba przyznać, że podczas tego pobytu nad morzem bardzo z Maćkiem do siebie się zbliżyliśmy.
W Warszawie zatrzymaliśmy się na światłach. Czekając na zielone kłóciliśmy się oczywiście w żartach na której stacji nastawić radio. W pewnej chwili usłyszeliśmy głośny huk, a następnie mocny wstrząs. Gdyby nie poduszki powietrzne to skończyło by się to o wiele gorzej. Szybko wysiedliśmy z samochodu.
- Ni Ci nie jest?- zapytał Maciek mierząc mnie od stóp do głów.
- Nie, a Tobie?
- Nie.
Pobiegliśmy do pasażera samochodu, który wbił się w przód naszego Suzuki. Mężczyzna był nie przytomny. Maciek wyciągnął go z samochodu, a ja w tym czasie zadzwoniłam po karetkę i policję oraz próbowałam jakoś odgrodzić miejsce wypadku od ciekawskich gapiów.
Po dwóch godzinach droga była przejezdna. Kierowcę sedana, który w nas wjechał zabrano do szpitala. Nam, a raczej maćkowi udało się przekonać sanitariuszy, ze nic nam się nie stało i mogliśmy udać się do domu. Tak im powiedzieliśmy, że jedziemy do domu, bo tak naprawdę to udaliśmy się na komendę, przecież musieliśmy dowiedzieć się wszystkiego.
- Co wy tu robicie?- usłyszeliśmy kiedy przekroczyliśmy próg komendy.
- Pracujemy. Chyba że o czymś nie wiemy. Były jakieś masowe zwolnienia?- zaczął maciek.
- Lekarz kazał wam jechać do domu.
- Przecież jesteśmy. Komenda to nasz drugo dom.
- Dobra widzę, że nic nie wskóram. Idźcie do Eryka.
- Ok.- odpowiedzieliśmy chórkiem.
- Cześć.
- Cześć, a wy…- zaczął Eryk, ale Maciek mu przerwał.
- Tak, tak też się cieszymy, że Cię widzimy. Co tam masz?
- Więc to nie był zwyczajny wypadek.
- Zamach?
- Tak.
- No to wiemy na czym stoimy.
- No nie całkiem.
- Mów człowieku jaśniej.
- Podejrzewamy, że ten zamach nie był na tego gościa tylko na…
- Na kogo? No mów.- ponaglił go.
- Na Was.- wykrztusił.
Spojrzeliśmy po sobie pustym wzrokiem. Eryk bacznie nam się przyglądał.
Man nadzieję, że święta upłynęły Wam w miłej atmosferze. Pozdrawiam.