wtorek, 26 kwietnia 2011

Spacer

- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie. Śpimy razem w łóżku.
Spojrzałam na niego wilczym wzrokiem, a on zaśmiał się i powiedział:
- No daj spokój. Przecież niczego złego nie będziemy robić, chyba że zechcesz.- posłał mi tajemniczy uśmiech, a ja cisnęłam mu sójkę w bok i dodałam:
- Chciałbyś.
- Ała to boli. Ty naprawę nie masz serca. Człowiek oferuje Ci nocleg, a ty tak go traktujesz.
- Jeśli składa nie moralne propozycje to tak.
- Ja składam Ci nie moralne propozycje.
- A to przed chwilą to co było?- zapytałam. Maciek już miał coś odpowiedzieć, ale odezwałam się pani z recepcji:
- Czy mogę państwu jeszcze w czymś pomóc?- zapytała.
- Nie dziękujemy.- odpowiedział Maciek po czym pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziemy?- zapytałam lekko zdezorientowana.
- Na plaże.
- Jest już północ.
- No i co. Boisz się ciemności?
- Nie.
- Więc jaki masz problem?
- Nie mam żadnego problemu.
- To nie gadaj tyle tylko chodź.
Poszliśmy nad morze. Noc była piękna. Gwiazdy oraz księżyc swoim blaskiem oświetlały błękitną wodę. Spacerowaliśmy wzdłuż morza w milczeniu wsłuchując się w cichy szum wody. W pewnym momencie poczułam, że maciek chwyta mnie za rękę. Odwróciłam się w jego stronę. On również patrzył mi się głęboko w oczy po czym przyciągnął do siebie i przyłożył swoje usta do moich. Zaczęliśmy się gorąco całować. Trwaliśmy tak… nawet nie wiem ile. Obudziłam się o 5. Maciek spał obok mnie. Przez chwilę przyglądałam mu się jak śpi po czym zasnęłam.

***Maciek***

Obudziłem się o 7. Moja księżniczka spała. Delikatnie odgarnąłem ręką kosmyk jej włosów, które przysłoniły jej twarz. Przez kilka minut patrzyłem się na nią jak śpi. Wyglądała tak ślicznie. Pomyślałem, że zrobię jej niespodziankę i poproszę, aby przynieśli nam śniadanie do pokoju. Dzwonią na recepcję poprosiłem również o bukiet Świerzych kwiatów. Po 15 minutach wszystko było gotowe. Czekałem tylko kiedy Ada się obudzi.
- Dzieńdoberek.- powiedziałem, kiedy wstała.
- Dzień dobry.
- Jak się spało?
- Cudownie, a Tobie?
- Rewelacyjnie.
- A to co?
- Śniadanko.
- Sam zrobiłeś?
- Z nie wielką pomocą.
- Czyżby?
- No złożyłem zamówienie, a to już coś, nie?
- Tak, tak oczywiście. Trzeba włożyć w to masę wysiłku.
- Wątpisz w moje szczere intencje?- zapytał przewracając mnie ponownie w pozycje leżącą.
- Ależ skąd.- odpowiedziałam śmiejąc się.
- To masz szczęście.- powiedział po czym musnął moje usta.


***Ada***

Trzy dni minęły nam w ekspresowym tempie i trzeba było wracać do rzeczywistości. Podróż powrotna upłynęła nam w świetnych humorach. Trzeba przyznać, że podczas tego pobytu nad morzem bardzo z Maćkiem do siebie się zbliżyliśmy.
W Warszawie zatrzymaliśmy się na światłach. Czekając na zielone kłóciliśmy się oczywiście w żartach na której stacji nastawić radio. W pewnej chwili usłyszeliśmy głośny huk, a następnie mocny wstrząs. Gdyby nie poduszki powietrzne to skończyło by się to o wiele gorzej. Szybko wysiedliśmy z samochodu.
- Ni Ci nie jest?- zapytał Maciek mierząc mnie od stóp do głów.
- Nie, a Tobie?
- Nie.
Pobiegliśmy do pasażera samochodu, który wbił się w przód naszego Suzuki. Mężczyzna był nie przytomny. Maciek wyciągnął go z samochodu, a ja w tym czasie zadzwoniłam po karetkę i policję oraz próbowałam jakoś odgrodzić miejsce wypadku od ciekawskich gapiów.

Po dwóch godzinach droga była przejezdna. Kierowcę sedana, który w nas wjechał zabrano do szpitala. Nam, a raczej maćkowi udało się przekonać sanitariuszy, ze nic nam się nie stało i mogliśmy udać się do domu. Tak im powiedzieliśmy, że jedziemy do domu, bo tak naprawdę to udaliśmy się na komendę, przecież musieliśmy dowiedzieć się wszystkiego.
- Co wy tu robicie?- usłyszeliśmy kiedy przekroczyliśmy próg komendy.
- Pracujemy. Chyba że o czymś nie wiemy. Były jakieś masowe zwolnienia?- zaczął maciek.
- Lekarz kazał wam jechać do domu.
- Przecież jesteśmy. Komenda to nasz drugo dom.
- Dobra widzę, że nic nie wskóram. Idźcie do Eryka.
- Ok.- odpowiedzieliśmy chórkiem.


- Cześć.
- Cześć, a wy…- zaczął Eryk, ale Maciek mu przerwał.
- Tak, tak też się cieszymy, że Cię widzimy. Co tam masz?
- Więc to nie był zwyczajny wypadek.
- Zamach?
- Tak.
- No to wiemy na czym stoimy.
- No nie całkiem.
- Mów człowieku jaśniej.
- Podejrzewamy, że ten zamach nie był na tego gościa tylko na…
- Na kogo? No mów.- ponaglił go.
- Na Was.- wykrztusił.
Spojrzeliśmy po sobie pustym wzrokiem. Eryk bacznie nam się przyglądał.

Man nadzieję, że święta upłynęły Wam w miłej atmosferze. Pozdrawiam.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Świetny pomysł

***Ada***


- Mikołaj Małowski?- zapytał Maciek.
- Tak, a o co chodzi?- zapytał.
- O jedno takie zdjęcie.- sprostował.
- Nie podoba się. Oj szkoda, ale oczywiście możemy je przerobić. Proszę zapraszam do gabinetu na pewno cos poradzimy.
- Więc proszę pokazać to zdjęcie.- powiedział, kiedy zasiadł za biurkiem.
Maciek podał mu fotografie, a Małowski zastygł w bezruchu.
- O tą blondyneczkę. Nie podoba mi się, że jest na tym zdjęcie. Czy można coś tym zrobić?- zaczął Maciek.
- Ja nic złego nie zrobiłem. Tylko wykonywałem swoją pracę. To chyba nie jest karalnie prawda?
- Oczywiście, że nie, ale współpraca z zamachowcami to już co innego i niestety są już na to paragrafy.
- Jakimi zamachowcami?
- Nie pogarszaj swojej sytuacji. Myślisz, że nie widzieliśmy jak zareagowałeś na widok tego zdjęcia?
- Dostałem zlecenie i tyle.
- Od kogo?
- Nie wiem. Nie przedstawił się.
- A bywał u Ciebie kiedyś?
- Nie tylko raz.
- Zlecał zdjęcia innych kobiet?
- Nie tylko tej jednej.
- A jak wyglądał?
- Taki wysoki dobrze zbudowany około 25lat.
- No dobra tym razem Ci się upiekło, ale następnym razem już nie będzie tak kolorowo.
- Dziękuję bardzo.


- Czyli dodamy pare lat panom nie?- zapytał z uśmiechem Maciek.
- Chyba tak.
- Niech sobie przemyślą swoje postępowanie.
- Może zmądrzeją.
- Nie wierzył  bym w to zbytnio, ale może. Dobra skończmy ten temat. Jest dopiero dziewiąta rano. My już mamy sprawę załatwioną to może gdzieś skoczymy?
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Może morze?
- Ty chyba za bardzo się rozmarzyłeś.
- No co ty. Przecież dzisiaj jest piątek. Jak się sprężymy, a tak dokładnie to ty się sprężysz, bo ja w zasadzie to już jestem gotowy to wieczorem będziemy na miejscu.
- Uważasz, że jeśli jestem blondynką to zachowuje się również tak samo jak one?
- Ja tego nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś.
- Nie wiedziałem, że potrafisz czytać w myślach.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.
- Może, ale…- przerwał
- Ale co?
- Nie ważne. Lepiej Powiedz jaką podjęłaś decyzję, bo czas nie będzie na nas czekał.
- Teks z piosenki.
- Wszystko wyniucha.- skomentował z uśmiechem.
- W końcu jestem psem nie?
- Jak dla mnie to pieskiem. Takim malutkim szczeniaczkiem.
- Miło mi.
- Oj nie złość się tak tylko powiedz tak, czy nie?
- Tak.
- No to komu w drogę temu czas.


Najpierw pojechaliśmy do mnie. Szybko spakowałam to co uważam za potrzebne, a następnie udaliśmy się do Maćka.
- Zostań w samochodzie zaraz wracam.
- Ale..
- Naprawdę pięć minutek i wracam.- obiecał. Zaczęłam wyczuwać spisek, więc powiedziałam:
- Ty to wszystko zaplanowałeś.
- Ja?- zapytała z udawanym zaskoczeniem.
- Ty oszuście.
- Też Cię lubię.
Dokładnie o 20:00 minęliśmy drogowskaz z napisem Sopot. Maciek zatrzymał się przed jednym z hoteli. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- No co?- zapytał.
--Wiesz jakie tu są ceny?
- Raz się żyje nie.- powiedział i wysiadł z samochodu.
Weszliśmy do recepcji.
- Dwa jednoosobowe pokoje prosimy?
- Była rezerwacja?
- Tak. Maciej Wolski.
- A tak. Bardzo proszę.
Udaliśmy się pod wskazane numery. Tak się złożyło, a raczej tak Wolski zaplanował, że nasze pokoje były obok siebie.
- To do jutra. Dobranoc.- powiedziałam.
- Dobranoc.- odpowiedział.

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy. Byłam taka zmęczona, a jednocześnie tak szczęśliwa, że przyjechaliśmy tu. Nagle usłyszałam skrzyp otwierających się drzwi. Z początku myślałam, że to mi się przyśniło, ale kiedy otworzyłam oczy przede mną stał mężczyzna i to w dodatku pół nagi.
- Co pan tu robi?- zapytałam wstając z łóżka.
- A pani?
- Zarezerwowałam ten pokój.
- Ja też.
- Idę na recepcje musimy to wyjaśnić.
- Niech pani poczeka pójdę z panią.- złapał mnie za rękę, a w tej chwili drzwi się otworzyły i wszedł Wolski.
- Ada…- przerwał jednak po chwili zaczął mówić dalej.- Co się tu dzieje?
- Właśnie próbuje to wyjaśnić.
- Dlaczego ten człowiek jest nagi?
- Nie jestem nagi.
- Nie pytałem się Ciebie.
- Nie wiem weszłam do pokoju a on tu już był. Miałam iść to wyjaśnić, kiedy ty wszedłeś.
- No dobra to chodźmy.

- Przepraszam panią, ale chyba zaszła jakaś pomyłka. W pokoju, który był zarezerwowany dla mnie ktoś jest.
- Niemożliwe.
- A jednak.- wtrącił się Maciek.
- Dobrze zaraz poszukam inny pokój.
- Dziękuję.
- Bardzo mi przykro, ale nie ma już wolnych pokoi.
- Słucham?
- Przykro mi.
- Co teraz zrobimy?- zapytałam Maćka.
- Jak chcesz możesz spać ze mną?
- Co? Jak to?
- Tak to.

Życzę Wesołych Świąt.


niedziela, 17 kwietnia 2011

Zdjęcie

Skąd masz te zdjęcie?- usłyszałam krzyk Maćka dobiegający z pokoju przesłuchań.
Delikatnie uchyliłam drzwi. Maciek od razu mnie zauważył i przerwał przesłuchanie udając się w moją stronę.
- Jakie zdjęcie?- zapytałam.
Maciek odwrócił wzrok.
- Wolski?!- zmusiłam  go, aby popatrzył na mnie.
Podał mi kopertę. Wyciągnęłam jej zawartość. Było to zdjęcie, moje zdjęcie. Spojrzałam na Maćka, a on powiedział:
- Nic się nie martw.
Kiwnęłam głową.

***Maciek***

Kiedy znalazłem zdjęcie Ady u tego gościa miałem ochotę go udusić, ale jedna rzecz w tym mi przeszkadzała. Jestem policjantem, a to do czegoś mnie zobowiązuje.
- Po co Ci te zdjęcie?- zapytałem.
- Żeby powiesić sobie na ścianie.
- Pytam serio?- podniosłem ton.
- Jestem fotografem.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Dla frajdy.
-  Pracujesz dla kogoś?
- Dla św. Piotra.
- Taki dowcipniś z Ciebie.
- Wolski!- usłyszałem głos Pauliny.
- Wrócimy do tej rozmowy i radzę ci się zastanowić nad sensem życia.
- Co masz?- zapytałem Pauliny.
- Nasz pojmany to Mirosław Chuczkowki. Siedział dwa miesiące za kradzież, później zwolniono go warunkowo
- No to teraz zajął się poważniejszymi sprawami.
Wróciłem do przesłuchiwania.
- Mirek, Mirek, Mirek
- Nic wam nie powiem.
- A tu się mylisz. Jesteś na warunkowym a teraz jak dorzucą  Ci zarzuty o morderstwo i próbę usiłowania morderstwa dwóch osób w tym policjantki to na bank będziesz oglądał niebo przez kratki do końca życia. Więc może powiesz dla kogo pracujesz to wyrok zmniejszy się do 25 lat.
- Jakie mam gwarancje?
- Moje słowo.
- Nie wierze psom.
- No to trudno zacznij się przyzwyczajać do życia za kratkami.
- To Jawor.
- Kto?
- Radosław Jawor.
- Skąd go znasz?
- Z więzienia. Siedzieliśmy razem w jednej celi.
- Zlecił Ci te trzy zabójstwa?
- Nie trzy tylko jedno. Tej blondynki.
- To dlaczego zabiłeś Piórkowską i chciałeś zabić Karterską.
- To proste. Radek chciał, aby to zabójstwo wyglądało na przypadkowe, a nie na zaplanowane.


- No to jedziemy odwiedzić pana Jawora.
- No jedzcie, ale Ada…
- Spokojnie.
- Dobra jak chcesz.


- Co ty? Jak to?
- Widocznie twój przyjaciel nie jest taki słowny.
- Zabije go!
- dlaczego chciałeś ją zabić.
- Bo przez nią tu trafiłem.
- Tylko tyle?
- chyba aż tyle.
- skąd wziąłeś jej zdjęcie?
- Co Cię to obchodzi.
- Mów!!
- A co mi zrobisz?
- Zabiję Cię.
- Groźby są karalne.
- Gadaj!
- Myślisz, że wystraszę się jakiegoś pana komisarza?
W tym momencie nie wytrzymałem. Złapałem go za kaptur bluzy i podnisłem z krzesła. Następnie przycisnąłem do ściany ograniczając dopływ powietrza.
- Decyzja?- zapytałem.
- Zrobił je dla mnie kumpel.
- Nazwisko i imię?
- Dariusz Młynkowiski.
Posadziłem go powrotem na krześle i w tej chwili zorientowałem się, że za mną stoi Ada. Szybko odwróciłem się w jej stronę. Stała w bez ruchu. Podszedłem do niej i złapałem za rękę, a następnie przytuliłem.
- Jakie to romantyczne.- skomentował Jawor.
- Zamknij się.- syknąłem po czym zwróciłem się do Ady:
- Chodź musimy odwiedzić jeszcze jednego pana.

Powiem jedno: brak pomysłów.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Szpilki

Budzik obudził mnie o 6. Była sobota, ale cóż dzisiaj ślub Andrzeja i Pauliny, więc trzeba się przygotować. Czas minął mi szybko. Makijaż, fryzura. Kiedy spojrzałam na zegarek była już 14. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Cześć wejdź. Za chwilkę będę gotowa.- powiedziałam do Maćka.
- Cz… cześć.- wykrztusił i stanął jak wryty.
- A ty co wytrzeszczu dostałeś?- zapytałam z trudem hamując śmiech. Co prawda wyglądałam trochę inaczej, no ale to chyba nie powód żeby tak reagować.
- Wyglądasz cudownie.- powiedział, kiedy przeszedł mu ten chwilowy atak.
- Dzięki.- odpowiedziałam zaskoczona.
Spodziewałam się, że powie coś na temat mojego wyglądu. „Fajnie wyglądasz” albo coś, ale takie to.
- Masz obrączki?- zapytałam, aby przerwać nie zręczną ciszę.
- Oczywiście.- powiedział wskazując ręką na kieszeń, w której się znajdowały.
- No dobra to wezmę tylko torebkę i możemy iść.

***Maciek***

Zatkało mnie. Ada wyglądała bosko. Jak prawdziwa księżniczka. Kiedy zobaczyłem ją w tej czarnej obcisłej sukience i butach na obcasie jednym słowem szczęka mi opadła. Nie miałem słów aby ją opisać. Dla mnie była ona najpiękniejszą kobietą na świecie, a nawet we wszechświecie.
- Wolski masz obrączki?- zapytała Andrzej.
- Macie mnie za dziecko. Oczywiście, że mam.- odpowiedział oburzony.
- Oj przepraszam Cię Maciusiu. Nie chciałem Cię urazić.- jak zwykle. Kto się czubi ten się lubi.- pomyślałam.

***Ada***

Udaliśmy się pod kościół. Oczywiście para młoda przyjechała w eskorcie policji. Wyglądało to tak pięknie. Chciałabym mieć takie wesele. Paulina wysiadła z samochodu. Andrzej oczywiście pomógł jej. Gołym okiem było widać jak się kochają. Cieszyłam się z ich szczęścia. W końcu każdemu to się należy.
Ceremonia w kościele przebiegła bez żadnych niespodzianek. Świadek, czyli Maciek nie zapomniał obrączek jak to się zdarza w większości filmach romantycznych.
Na sali było wesoło. Większą część gości stanowili policjanci ze stołecznej, więc atmosfera była swobodna. Kiedy nadszedł czas na oczepiny poproszono na środek panie i panów stanu wolnego. Próbowałam się gdzieś schować, bo nie przepadam za tego typu zabawami, ale Barska oczywiście musiała mnie wypatrzyć swoim sokolim wzrokiem. Na szczęście nie byłam sam. Wolskiemu również nie udało się umknąć, mimo iż bardzo się starał. Ustawiliśmy się w dwóch kółkach. Paulina rzucił bukietem, a Andrzej muszką. Ku mojemu zaskoczeniu bukiet wylądował w moich dłoniach. Obejrzałam się w bok, aby zobaczyć, kto złapał muszkę i wtedy mnie zamurowało. Był to Wolski. Na sali rozległy się głośne krzyki. Wiadomo policjanci jak się bawią to na całego. Maciek podszedł so mnie i powiedział w szerokim uśmiechu:
- Mogę panią prosić do tańca.
- Oczywiście.- odpowiedziałam.
Zaczął się nasz taniec. Wszyscy skierowali wzrok na nas. Pod koniec piosenki dobiegły do nas okrzyki: ”Gorzko gorzko”. Rozejrzeliśmy się dookoła, a wtedy usłyszałam głos prawdopodobnie był to Radwan:
- No na co czekasz całuj.
Maciek od razu posłuchaj tej rady i chwycił mnie w tali, a następnie pocałował. Jego miękkie wargi spoczęły na moich. Czułam się niczym w siódmym niebie. Wszyscy tu zgromadzeni zaczęli nam bić brawo.
Po tym wszystkim większość poszła do stołów, aby odpocząć. Ja natomiast wyszłam na taras. Maciek również skierował tam swoje kroki.
- Piękna noc.- oznajmiłam.
- To może się przejdziemy?- zaproponował.
- No nie wiem.
- Chyba się nie boisz?
- Z takim mężczyzną u boku, nigdy.- odpowiedziałam śmiejąc się.

***Paulina***

Stałam przytulona do Andrzeja i parzyłam na Ada i Maćka.
- Piękna z nich para. Jak myślisz będą razem?- zapytałam.
- Czy ja wiem? Po tym dzisiejszym jest szansa. Jak to mówią pierwsze koty za płoty.
- Oby, przecież widać jak się kochają. Cała komenda to widzi.
- Oni chyba boją się do tego przyznać.
- Do miłości?
- Tak.
- Dobrze, że my już nie mamy takich problemów.
- Oj tak.- powiedział i pocałował mnie w usta.

***Ada***

Szliśmy parkiem w milczeniu. Noc była prześliczna. Gwiazdy oświetlały nam drogę. W pewnym momencie Maciek się zatrzymał. Odwróciłam się w jego stronę.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział.
- Już mi to mówiłeś, ale dziękuję.
- Tak, ale teraz są inne okoliczności.
- Niby jakie?
- Jesteśmy sami, w parku, w piękną gwieździstą noc. Szkoda zmarnować tego. Skoro matka natura tak się postarała.
- Co masz dokładnie na myśli?- zapytałam.
- Zaraz się dowiesz.- powiedział i nachylił się w moją stronę. Nasze usta złączyły się po raz drugi w tym dniu. Całowaliśmy się nieprzerwalnie, namiętnie. Maciek obejmował mnie z całych sił. Ja również nie stawiałam oporu. W pewnej chwili usłyszałam jakby jakiś krzyk. Oderwałam się od Maćka i nieco zdyszanym głosem zapytałam:
- Słyszałeś?
- Co?
- Jakby czyjś krzyk.
- Nie, zdawało Ci się. Ja nic nie słyszałem.- powiedział i ponownie zaczął mnie całować. Przez moment starałam się skupić, ale Maciek mi na to nie pozwolił. Po paru minutach ponownie coś usłyszałam. Tym razem było to wyraźne wołanie o pomoc. Maciek to również usłyszał, bo oboje odstąpiliśmy od siebie.
- Skąd to dochodzi?- zapytałam.
- Chyba stamtąd.- wskazał palcem.
Powolnym krokiem zaczęliśmy się skradać w tamto miejsce. Krzyki były coraz głośniejsze.
- Maciek?- powiedziałam lekko przestraszonym głosem, ponieważ coś sobie uświadomiłam.
Spojrzał na mnie.
- To jest ten park i ta…
- Godzina- dokończył za mnie.
- Zostań tu.- rozkazał.
- Nie ma mowy. Idę z Tobą.
- Ada my nie mamy żadnej broni.
- Tym bardziej idę z Tobą.
Nie kłócił się ze mną tylko i wyłącznie, dlatego że liczyła się każda sekunda. Jeśli był to ten psychopata to czas grał na naszą, a przede wszystkim na tej ofiary nie korzyść. Doszliśmy już tak blisko jak tylko się dało. Zza krzaków widzieliśmy całe zdarzenie. Maciek w pewnym momencie skoczył na niego. Oboje przekoziołkowali się z górki. Mimo kilku ciosów, które Maciek mu zadał nie tracił sił i zyskiwał coraz to liczniejszą przewagę nad Wolskim. Nie mogłam patrzeć ja zadaje Maćkowi kolejne ciosy. Rozglądałam się dookoła szukając za czym co mogłoby posłużyć mi za broń. W pewnym momencie moją uwagę przykuły moje nogi, a dokładniej moje szpilki. Ściągnęłam je i szybkim zdecydowanym ruchem rzuciłam w stronę tego zboczeńca. Na szczęście nie chybiłam. Mężczyzna padła na ziemię. Pobiegłam do Maćka nie zważając na to, że nie mam butów.
- Maciek!- krzyknęłam.
Otworzył oczy. Odetchnęłam z ulgą i przytuliłam jego głowę do swojej klatki piersiowej.
- Kto by pomyślał, że szpilki uratują mi życie.- powiedział lekko się śmiejąc.


Jakoś coś wymodziłam. Pozdrawiam.

sobota, 9 kwietnia 2011

Trudne pytanie

Obudziłam się z bólem głowy. Pierwsze swoje kroki skierowałam do kuchni, aby wziąć coś przeciwbólowego. Po kilku minutach ból minął, więc poszłam do łazienki. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze niemal, że jęknęłam. Nad prawym okiem miałam siniaka wielkości śliwki. „Super”- pomyślałam i od razu zabrałam się do robienia makijażu. Po pół godzinie wyglądałam mniej więcej normalnie. Wzięłam kurtkę i zeszłam na dół. Maciek już czekał.
- Hej.
- Hej.
- Widzę, że dzisiaj już dobrze.- oznajmiłam uśmiechając się..
- Nawet wspaniale.- powiedział bacznie mi się przyglądając. Odwróciłam lekko głowę, ale nie wiele to dało.
- Co ci się stało?- zapytał po chwili
- Mi?- próbowałam jakoś się wykręcić.
- Nie, mi. Chyba nie pytał bym siebie o takie sprawy. Masz mnie za idiotę?
- Wiesz badania wykazują, że wielu policjantów popada w choroby psychiczne.
- Dobra, dobra. Nie zmieniaj tematu.- skarcił mnie.
- Uderzyłam się o szafkę.- wymyśliłam szybko.
- Yhy. Takie bajki to ty możesz wciskać przedszkolakom.
- No to trafiłam w sedno.
- Już ponabijałaś się ze swojego partnera, to teraz powiedź co tak naprawdę Ci się stało?
- Wczoraj z Pauliną wybrałyśmy się na zakupy i potem wstąpiłyśmy do kawiarni. Przez okno zobaczyłyśmy, ze jacyś chłopcy napadli na starszą panią więc poszłyśmy jej pomóc no i jakoś tak wyszło.
- No tak. Nie ma mnie jeden dzień w pracy i moja partnerka od razu jest poobijana. Boże z kim ja musze pracować.- ostatnie zdanie powiedział już z nie ukrywanym śmiechem.
Udałam obrażona i wsiadłam do auta. Przez pewien czas czułam na sobie wzrok Maćka.
- Dobrze się czujesz?- zapytał z troską w głosie.
- Tak.
- Nie boli Cię głowa?
- Nie.
- Nie masz zawrotów?
- Nie.
- Nie…- przerwałam mu.
- Czy to jest przesłuchanie?
- W pewnym sensie.
- Więc odmawiam składnia zeznań.
- Wiesz, że to jest karalne.
Musieliśmy zakończyć naszą rozmowę, ponieważ naszym oczom ukazał się napis „Komenda stołeczna” weszliśmy na górę i od razu skierowaliśmy się do gabinetu Barskiej.
- Cześć- przywitaliśmy się jak zawsze chórkiem.
- Cześć- odpowiedziała Barska, a po chwili Radwan. Maciek z Andrzejem uśmiechnęli się do siebie, natomiast my z Barką wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia.
- Więc tak- zaczęła Barska.- Dzisiaj w nocy zaatakowano młodą dziewczynę.
- Żyję?- zapytałam szybko.
- Tak. Ktoś spłoszył napastnika. Nie zdążył jej nic zrobić.
Odetchnęłam z ulga. Czułam jak Maciek mnie obserwuje.
- Jest teraz w szpitalu, ponieważ była w szoku, ale myślę, że możecie do niej pojechać. Może widziała napastnika.
Skierowaliśmy się do drzwi, kiedy usłyszeliśmy głos. Tym razem był to Radwan.
- Mamy jeszcze do was jedną sprawę.- powiedział, a następnie głos zabrała Barska:
- Chcielibyśmy was prosić, abyście zostali naszymi świadkami.
Trochę mnie to zatkało. Maciek również przyjął tą wiadomość z lekkim zaskoczeniem. Zapadła chwilowa cisza. Barska z Radwanem patrzyli na nas oczekując odpowiedzi. W końcu przemówiliśmy:
- Pewnie- powiedziałam.
- Czemu nie.- odparł wolski.
- To świetnie.- powiedziała Barska i przytuliła mnie. Radwan natomiast uścisnął rękę Wolskiemu.


Jadąc do szpitala mało rozmawialiśmy. Maciek zachowywał się dziwnie. Przyglądałam się mu próbując wytłumaczyć jakoś to zachowanie, ale nie miałam żadnego pomysłu, więc zapytałam:
- Coś się stało?
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Sama nie wiem jakoś dziwnie się zachowujesz.
- Wydaje Ci się. Jestem całkiem normalny. To znaczy normalny, ale niesamowity. Jedyny w swoim rodzaju.
- Tak właśnie widzę.
- Co takiego widzisz?
- Niesamowitego mężczyznę, który jest moim partnerem.
- Widzisz jakie masz szczęście.
- Nie da się ukryć.

***Maciek***

Przez całą drogę do szpitala zastanawiałem się w jaki sposób mam zaprosić Adę, aby poszła ze mną na ślub naszych inspektorów. Wiem, że nie ma nic w tym trudnego. Podchodzisz i pytasz, przecież robiłem to nie raz ani nie dwa, ale to nie to samo. Zawsze, kiedy zapraszałem jakaś dziewczynę na imprezę, czy gdzieś nie było to dla mnie trudne, bo nie zależało mi na niej tak jak teraz na Adzie. Jest ona kimś dla mnie ważnym.
Weszliśmy do szpitala. Pielęgniarka zaprowadziła nas do sali, w której leżała Marta Wierta.
- Dzień dobry. Jesteśmy z policji. Komisarz Maciej Wolski i Podkomisarz Adrianna Mielcarz.- tym razem przedstawiła nas Ada. Uznałem, że tak będzie lepiej. W końcu kobieta zawsze zrozumie kobietę.
- Chcielibyśmy porozmawiać o tym co dzisiaj się stało.- powiedziała Ada.
Kobieta spojrzała na mnie. O razu domyśliłem się o co chodzi i powiedziałem:
- To ja pójdę porozmawiać z lekarzem.
Ada kiwnęła głową. Wyszedłem z sali i poszedłem do gabinetu lekarskiego.
                                                                                                                               
***Ada***

- Czy widziała pani jego twarz?- zapytałam.
Pokiwała głową, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Wiem, że to dla pani trudne. Rozumiem co pani teraz czuje. Ten mężczyzna zaatakował również mnie.- powiedziałam z trudem.
Kobieta spojrzała na mnie, a ja powiedziałam:
- Musi nam pani pomóc, bo tylko pani widziała jego twarz. Zaraz przyślemy rysownika dobrze?
- Dobrze.
Wyszłam z sali. Maciek siedział na krześle.
- I jak?- zapytał, kiedy do niego podeszłam.
- Widziała jego twarz.
- No to już coś. Może go w końcu dorwiemy, bo jak na razie to cały czas stoimy w miejscu.
- Też mam taką nadzieję.
Poszliśmy do samochodu.
- Wesele nam się szykuje, nie?
- Najwyraźniej.
- To jak idziemy razem?
- Czy to ma być nieudolna próba zaproszenia mnie jako osobę towarzyszącą?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- Nie ucieka się od odpowiedzi na pytanie.
- Kto tu ucieka?
- Ty.
- A o czym my w ogóle rozmawialiśmy?- zapytał śmiejąc się.- A już wiem.- powiedział po chwili, ale już poważnym głosem:
- Więc Adrianno czy zechciałabyś pójść ze mną na ślub Pauliny Barskiej i Andrzeja Radwana?
- Hmm- udałam, ze się zastanawiam.- Tak Macieju z wielką przyjemnością pójdę z Tobą na ślub. Po mojej odpowiedzi Maciek nachylił się i cmoknął mnie w policzek.

Jak dla mnie to wyszła trochę bez sensu.

piątek, 8 kwietnia 2011

"Nowa 2- walka trwa"

Więc tak jak zapewne już wiecie pojawiła się akcja wysyłkowa w związku z dalszym sezonem "Nowa". Mam nadzieję, że uda nam się tą walkę wygrać tak jak było to w przypadku "Ratowników". Przede wszystkim nie możemy się poddawać. Musimy być silni i zdecydowani jak Ada. Przecież ona nie odpuściła swojego stażu w stołecznej mimo iż jej partnerem a zarazem przełożonym został jak to ona nazwała "trudny przypadek", więc do dzieła.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Wieczne dzieci

- Hej.- przywitałam się.
- Cii Ciszej kobieto.- usłyszałam zamiast standardowego „hej”.
- A co się stało?- zapytałam lekko zdziwiona rozglądając się.
- Moja głowa za chwile eksploduje.- wyjaśnił.
- Oj przepraszam, ale mówiłam Ci, abyś tyle nie świętował. Gdybyś mnie posłuchał to…- przerwał mi.
- Tak wiem od dziś już zawsze będę Cię słuchał, ale proszę Cie nie krzycz tak.
Spojrzałam na Maćka. Wyglądał okropnie. Ledwo patrzył na oczy. W ogóle dziwiłam się, że jadąc tu nie spowodował żadnego wypadku.
- I co my teraz zrobimy?- zapytałam bardziej siebie niż Maćka, bo on w tym czasie zasypiał. Kierownica posłużyła mu za poduszkę.
- Wysiadaj.- powiedziałam nieco podwyższonym głosem.
Maciek natychmiast się obudził i zapytał z wyrzutem:
- Robisz to specjalnie?
- Nie, ale może dzięki temu zrozumiesz jakie są skutki świętowania bez umiaru.
W czasie, kiedy Maciek przesiadał się na miejsce pasażera ja zadzwoniłam do Pauliny, aby poinformować ją, że trochę się spóźnię. Od razu wyłapała słowo „spóźnię”, ale powiedziałam jej, że wszystko wyjaśnię jak przyjadę na komendę.
Zawiozłam Maćka do domu, a następnie pojechałam na komendę.
- A gdzie Wolski?- zapytała, kiedy do niej weszłam.
- Jakby to powiedzieć…Jest trochę chory.- mówiłam.
- Chory?- zapytała lekko się uśmiechając.
- Tak skutki po imprezowe.- odwzajemniłam uśmiech.
Barska zaczęła się śmiać i powiedziała:
- Chłopcy i ich zabawy.
- To Radwan też?- zapytałam trochę zaskoczona. Uważałam go za dość rozsądnego człowieka.
- Oczywiście.- potwierdziła.
Zaśmiałyśmy się równocześnie.
- To zostałyśmy same.- skomentowała po chwili.
- Niestety.
- To słuchaj pojedziemy razem przesłuchać rodzinę denatki, a potem również zrobimy sobie wolne. W końcu nam tez się coś od życia należy, nie?
- Pewnie, że tak.


Przesłuchanie rodziny ofiary nie zajęło nam dużo czasu. Monika była jedyną ich córką, ich szczęściem… życiem. Nie miała żadnych wrogów. Była osobą spokojną. Rzadko wychodziła na imprezy. Większość wolnego czasu spędzała z rodzicami w domu. Szczerze współczułam jej rodzicom. Wszelkie nadzieję wiązali z nią, a teraz tak jakby świat im się zawalił. Mimo iż skończyłam studia psychologiczne nie do końca wiedziałam co mam powiedzieć, przecież stracili jedne swoje dziecko. 
Z domu denatki wyszłyśmy przygnębione, ale cóż taka praca. Nie wszystko kończy się szczęśliwie. Kiedy dochodziłyśmy do samochodu rozdzwoniły się nasze komórki. Spojrzałyśmy na wyświetlacze i od razu na naszych twarzach pojawił się uśmiech.
- Maciek. – Andrzej.- wypowiedziałyśmy jednocześnie.
Po zakończeniu rozmowy Paulina zwróciła się do mnie:
- I jak tam Maciek się czuje?
- Lepiej. Dzwonił, aby mnie przeprosić, że zostawił mnie samą, a Andrzej?
- To samo. Czy to nie jest śmieszne. Wszyscy faceci są tacy sami.
- Raczej straszne. Wieczne dzieci.
- W sumie to masz racje. No, ale koniec już o naszych chłopcach. Mamy wolne, to co proponujesz?
- Nie mam pomysłu.
- Ja mam jeden, ale trochę głupio mi Cię o to prosić.
- No coś ty dawaj.
- Skoro mamy dzisiaj wole popołudnie, to może pomogłabyś mi wybrać jakąś suknię ślubną?
- Pewnie, nie ma sprawy.


Pojechałyśmy do salonu sukien ślubnych. Spędziłyśmy tam chyba ze trzy godziny. Paulina przymierzyła różne typy sukienek. Oczywiście we wszystkich wyglądała prześlicznie, ale ona twierdziła inaczej. W końcu wybrałyśmy tą odpowiednią. W tej wyglądał wprost rewelacyjnie. Wyobraziłam sobie siebie na jej miejscu, a na miejscu Radwana, Maćka. Welon, biała suknia, a przed ołtarzem w czarnym smokingu Maciek. Uśmiechnęłam się mimo wolnie.
- Ada?- usłyszałam po chwili. Odwróciłam się w stronę Pauliny.
- O czym tak rozmyślałaś, a raczej o kim?- zapytała w lekkim uśmiechu.
- Yy.- zaczęłam.- O nikim.
- Czyżby?
- Tak.
- Ada, dlaczego nie powiecie sobie szczerze co do siebie czujecie? Przecież to widać gołym okiem oka. Ty go kochasz, on kocha Ciebie.
Zrobiłam pytającą minę. Barska w odpowiedzi pokiwała głową i dodała:
- Nawet nie wyobrażasz sobie, co on przeżywał, kiedy Cię porwano. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Przecież on jest w Tobie zakochany po uszy, tak jak i ty w nim prawda?
Pokiwałam głową. Ufałam Paulinie, więc powiedziałam jej prawdę.
- No dobra już Cię nie męczę. Chodź idziemy na kawę i ciastko.
- Ok.
Udaliśmy się do pobliskiej kawiarni. Zajęłyśmy miejsca przy oknie dzięki czemu mogliśmy obserwować wszystko co działo się na zewnątrz. Nagle usłyszałyśmy głośny krzyk. Machinalnie zerwałyśmy się na równie nogi. Dwóch wyrośniętych nastolatków napadło na staruszkę. Od razu ruszyłyśmy z pomocą. Zaczęła się „bójka”. Dwie policjantki kontra dwoje nastolatków. Kiedy chciałam założyć mu już kajdanki okręcił się i wymierzył w moje czoło. Od razu go uziemiłam. Po pięciu minutach oba siedzieli pod ścianą kawiarni. Paulina zawiadomiła centralę, aby przysłali radiowóz. Starsza panią, czyli Marię Doboszyńską zabrało pogotowie, ponieważ była bardzo zdenerwowana.
- Czy policjanci nie mogą już spokojnie wypić kawy?- zapytała mnie Paulina.
- Chyba tak.
- To co jedziemy do domu. Ja ledwo stoję na nogach.
- Ja też.


 Bardzo dziękuję za tak liczne i miłe komentarze.
Mam do Was prośbę, a tak szczerze to proszę o pomoc. Będę miała remont pokoju i proszę Was o opinie. Co sądzicie o takiej fototapecie http://dekormania.net/galeria,2,2.html nr 701 a do tego ściany czerwono- biało- czarne.




piątek, 1 kwietnia 2011

Tak

***Ada***

Wtuliłam się w Maćka i próbowałam się jakoś  uspokoić. Nie było to łatwe, ale po kilku minutach jakoś się udało. Oderwaliśmy się od siebie. Maciek spojrzał na mnie z zapytaniem: „Wszystko w porządku?” Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Następnie Maciek zwrócił się do Piotra:
- Wiesz coś jeszcze?
- Na razie nic. Dopiero po analizie DNA będę mógł wam coś powiedzieć.- odpowiedział.
- Aha. To dzięki na razie.- powiedział Wolski i zwrócił się do mnie:
- No to jedziemy księżniczko.
Poszliśmy w kierunku naszego Suzuki.
- Miałam więcej szczęścia niż ona.- przemówiłam.
- Nie wszyscy rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą.- powiedział z lekkim śmiechem, ale zaraz spoważniał, ponieważ zobaczył, że wcale nie jest mi do śmiechu. Nie zareagowałam na jego wypowiedź. Przez moment panowała cisza, po czym głos ponownie zabrał Maciek:
- Ada po co to robisz?- zapytał.
- Co?
- To.
- Bo chce.
- Uparciuch.
- Taka już jestem i się nie zmienię.
- Ale ja wcale nie chcę żebyś się zmieniała.- powiedział to używając przy tym swojego uroku osobistego. Po tych słowach humor nieco mi się poprawił. Spojrzałam na niego w lekkim uśmiechu.


Barska również nie miała dla nas jakiś rewelacyjnych wiadomości. Jedyne zadanie, które na nas czekało to była rozmowa z rodziną denatki. Jednak ze względu na późną porę postanowiliśmy przełożyć ją na jutro, więc pozostały tylko akta. Usiadłam za biurkiem. Po chwili usłyszałam głos Wolskiego:
- Ada…- zaczął tym swoim proszącym głosem.
- Nie podoba mi się to.- skomentowałam.
- Zrobisz kawkę?
- A nie możesz ty?- zapytałam.
- Nie.
- Dlaczego?
- Z bardzo prostego powodu.
- Jakiego?
- Po prostu ty robisz najlepszą kawę pod słońcem.
- Co ty dzisiaj z tym kosmosem. Nie spełnione marzenia małego chłopca?- zapytałam śmiejąc się.
- Tak pani psycholog. Zawsze chciałem być kosmonautą.- wypowiedział to z miną małego chłopca.
- Przykro mi, że nie spełniłeś swoich marzeń.- udałam smutną.
- Mnie też, ale teraz masz okazję spełnić jedno z moich marzeń.
- Jakie?
- Pyszna kawa zaparzona przez śliczną partnerkę.
- Może jeszcze z dostawą na biurko?
- O tak, tak bardzo proszę.
Poszłam  do naszej kuchni policyjnej. Kiedy chwyciłam za klamkę usłyszałam:
- Cholera jasna.
Weszłam do środka. Był to Radwan. Wycierał blat kredensu.
- Co się stało?
- Woda się wylała.
- Nie poparzyłeś się?
- Nie.- odpowiedział.
Przyjrzałam się jemu i zapytałam:
- Andrzej co tak naprawdę się stało?
- Aż tak widać?
- Nie zaprzeczę.
- Wiesz chcę się oświadczysz, pamiętasz?
- Jeszcze tego nie zrobiłeś?- zapytałam zdziwiona.
- Ne.- odpowiedział nieśmiało.


Po 15 minutach wróciłam z dwoma kubkami kawy.
- Sprowadzałaś ja z skądś?- zapytał.
- Tak z Chin.
Wolski uśmiechnął się i pokręcił głową. Po chwili powiedział już poważnym tonem:
- A ten co tu znowu robi?- wskazał na Radwana.
- Będziesz musiał się przyzwyczaić, bo może będzie naszym stałym gościem.
- A to niby dlaczego?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Ej no weź powiedź.
- Niee.
- Nie?
- Nie.
- Pożałujesz tego.
Wolski wstał i w tym momencie otworzyły się drzwi od gabinetu Barskiej.
Radwan klęknął przed Pauliną i powiedział:
- Paulino wyjdziesz za mnie?
Cała komenda wstrzymała oddech. Barska była kompletnie zdezorientowana stała w bezruchu i  patrzyła się na Andrzeja. W końcu Barska przemówiła:
- Tak.- wypowiedziała nieco drżącym głosem. Widocznie nawet na doświadczonych policjantów takie wydarzenia wywierają duże zaskoczenie.
- Ale heca. Państwo inspektorzy się chajtają.- wystrzelił jak zwykle Wolski.
Wszyscy zwrócili wzrok ku niemu, a on dodał:
- Co się tak patrzycie? Trzeba to jakoś uczcić nie?

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Uwielbiam je czytać. Pozdrawiam.