sobota, 10 marca 2012

Główna rola


W moich myślał przelatywały najgorsze określenia tego typa. Zbiegłem schodami w dół myśląc, że może jeszcze go dogonię. Jednak na zewnątrz nikogo nie było. Wyjąłem z kieszeni telefon. Nacisnąłem klawisz i… cholera bateria rozładowana. Wiedziałem, że teraz każda chwila się liczy, że muszę jak najszybciej zacząć poszukiwania Ewy. Po krótkim namyśle przypomniało mi się, że przecież tutaj nie daleko znajduje się osiedle, na którym mieszka Ada. Po kilkuminutowym poszukiwaniu znalazłem odpowiedzi numer mieszkania. Zadzwoniłem domofonem.
- Słucham?- zamiast Ady usłyszałem Wolskiego.
- To ja, Hubert.- powiedziałem.
- Hubert?- zapytał zdziwiony.- Wejdź.
Wszedłem do środka. Po kilkunastu sekundach stałem u progu mieszkania Ady.
- Co randka nie wypaliła?- zapytał wesoło Wolski.
- Ewa.- wydukałem.
- Wystawiła Cię?
- Porwał ją mocny.- wyksztusiłem w końcu.
- Co?- tym razem pytanie zadała przestraszona Ada.
- Odprowadziłem ją do domu, potem on do mnie zadzwonił, wróciłem, ale jej już nie było.- streściłem szybko przebieg wydarzeń.
- Co za…- zaczął Wolski.
- Jedziemy na komendę.- powiedziała Ada.


***Ada***

Po godzinie wszystkie patrole w całym mieście miały zdjęcie Ewy. Nic więcej na razie nie mogliśmy zrobić. Denerwowała mnie ta bezradność. Usiadłam na krześle przy swoim biurku, ale po kilku minutach wstałam i poszłam zrobić sobie kawę. Po chwili dołączył do mnie Wolski.
- Znajdziemy ją.- powiedział kładąc mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Wolski nic nie mówiąc objął mnie ramionami i mocno przytulił. Bardzo teraz tego potrzebowałam.
- Będzie dobrze.- szepnął mi do ucha.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie,  powróciłam do robienia kawy.
- Co z Hubertem?- zapytałam podając Maćkowi kubek.
- Obwinia się.
- Przecież to nie jego wina.
- Ja to wiem, ty to wiesz, ale on uważa inaczej.- powiedział biorąc łyk kawy.
Naszą rozmowę przerwał Eryk:
- Są już wyniki analizy odcisków palców.- powiedział machając kartką papieru.- Nie zgadniecie do kogo należą.
- No dobra mistrzu dawaj co tam masz.-ponaglił go Maciek odkładając kubek na blat stołu, po czym wyrwał Erykowi kartkę.
- Marek Mikulski.- laborant wyprzedził komisarza.
- Pewny jesteś?- zapytał, spoglądając na Eryka.
- Na 100%
- Ok. Dzięki.- rzucił Wolski i skierował się ku drzwiom. Ja również poszłam w jego ślady.
- A i jeszcze jedno.- usłyszeliśmy. Eryk wybiegł za nami na schody.- Ten numer to jest na kartę, ale namierzyć go nie mogę. Widocznie zniszczył kartę SIM.
- Ok. tym razem, to jak się odezwałam.
Po pół godzinie byliśmy pod drzwiami Mikulskiego. Nacisnęłam dzwonek. Po chwili w drzwiach stanął nasz podejrzany.
- O dzień dobry państwu. I jak wiadomo już kto to zrobił?
- Jesteśmy niemalże pewni.- powiedział Wolski i założył mu kajdanki,
- Ale o co chodzi?- zapytał zdezorientowany.
- O ten tramwaj co nie chodzi.- odparł Wolski.
- Dowiesz się wszystkiego na komendzie.- wyjaśniłam.


- To dowiem się w końcu dlaczego tu jestem?- zapytał zdenerwowany.
- Ależ oczywiście. Już ci wszystko wyjaśniam.- powiedział Wolski.- Zobacz.- położył nóż na stole. Mężczyzna spojrzał na dany przedmiot i powiedział:
- No widzę, to jest nóż.
- A tak dokładniej, to jest nóż, którym ty zabiłeś Adriana Podrodę.
- Co?
- To. Mamy Twoje odciski palców.
- Przecież nie zabiłbym swojego kolegi.
- Niby dlaczego?
- Bo nie.
- Mało wiarygodne. Moje argumenty są mocniejsze i do tego mam dowody.
- Naprawdę go nie zabiłem, uwierzcie mi.
- To wytłumacz, co Twoje odciski robiły na tym nożu.
- No… może go wziął z naszej kuchni.
- Niby kiedy?- zapytał Wolski, a w tym czasie w drzwiach od pokoju przesłuchań pojawił się Hubert:
- Możecie na chwilkę?- zapytał. Wychodząc na korytarz Maciek zwrócił się do jednego z funkcjonariuszy:
- Zostań z nim.- głową wskazał na naszego przesłuchiwanego, po czym zwrócił się do Huberta:
- Co jest?
- Słuchajcie. On raczej mówi prawdę.- Wolski spojrzał na niego zdziwiony, ale czemu tu się dziwić, przecież taki scenariusz jaki nam przedstawił ten Mikulski wydaje się być mało prawdopodobny. Hubert widząc nasze miny zaczął kontynuować.- Udało nam się odzyskać nagrania z monitoringu i jest tam zapisane jak jeden z pracowników zbliża się i podaje coś Mocnemu.
- I co nie mamy jego odcisków palców?
- Nie, bo był w rękawiczkach. Sprząta tam.
- A masz jego adres?
- Tak, ale teraz to powinien być w pracy.
- To jedziemy.
- Poczekajcie, pojadę z wami.- powiedział Hubert.
- Nie. Zostań tu. Dokończ przesłuchiwanie tamtego.- powiedziałam.

Po kilkunasto minutowej jeździe samochodem byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka. W drzwiach zatrzymał nas strażnik.
- Państwo to kto?- zapytał.
- Komenda stołeczna.- odpowiedział Wolski pokazując odznakę, po czym dodał:- Szukamy Wojtka…- przerwał i spojrzał na mnie.
- Młyńskiego.- dokończyłam.
- Dokładnie. Szukamy Wojtka Młyńskiego. Podobno tu pracuje.
- Tak. Już go wołam.- odparł mężczyzna, po czym wyjął telefon i wybrał numer.
Po kilku minutach czekania ujrzeliśmy zmierzającą ku nam postać.
- Państwo z policji do Ciebie.- powiedział strażnik, kiedy mężczyzna był już blisko nas. I się zaczęło. Nasz podejrzany obrócił się w mgnieniu oka i zaczął biec przed siebie długim korytarzem. Maciek ruszył za nim. Ja postanowiłam poszukać drugiego wyjścia. Wybiegłam na zewnątrz. Budynek był ogromny. Zaczęłam rozglądać się w około. W pewnej chwili zauważyłam, że otwiera się jedno z okien i wyskakuje z niego mężczyzna. Zaczęłam biec w tamto miejsce. W połowie byłam już pewna, że to nasz uciekinier. Zanim zdążył się podnieść byłam już na miejscu.
- Jesteś aresztowany.- powiedziałam, ale kiedy zauważyłam, że nie jest z nim wszystko w porządku zapytałam:
- Nic ci nie jest?
- Ręka mnie boli.- powiedział, a po chwili przybiegł do nas Wolski:
- I jak się udał skok na bandzi?- zapytał. Mężczyzna spojrzał na niego ze skrzywioną miną.
- Chyba rękę złamał.- powiedziałam.
- No i po co było bawić się w Małysza?- powiedział wyciągając komórkę z kieszeni.
- Gdzie dzwonisz?- zapytałam.
- No po pogotowie, przecież nie weźmiemy chłopaka w takim stanie.
Gdy karetka zabrała Młyńskiego do szpitala, my udaliśmy się na komendę. Wchodząc na wydział Wolski zwrócił się do jednego z policjanta:
- Adaś, weź pojedź po naszego skoczka do szpitala.- mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony.
- To znaczy po…Ada?- popatrzył na mnie.
- Po Wojciecha Młyńskiego.
- No właśnie.
- Dobra.- potwierdził., po czym odszedł.
- Coś Ci pamięć szwankuje.- powiedziałam.
- Nie, to nie to.- zaprzeczył.
- A co?
- Po prostu zostawiam sobie miejsce na inne ciekawsze rzeczy.
- Jakie?- zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi, bo przerwał nam kurier:
- Przepraszam, mam przesyłkę dla pana Huberta Długiego.- powiedział.
- To tamten.
Kiedy kurier wyszedł podeszliśmy do Huberta.
- Co tam dostałem?- zapytał Wolski.
- Płytę.- oznajmił i włożył ją do komputera. Na monitorze pojawiło się nagranie, w którym główna rolę odgrywała Ewa.



czwartek, 1 marca 2012

Zabawa w detektywa

- Skąd masz mój numer?!- krzyknąłem do telefonu.
- Od kolegi.- oznajmił drwiąco.
- Dopadnę Cię!
- Czekam z niecierpliwością.- powiedział ironicznie, po czym się rozłączył.
Schowałem telefon do kieszeni, a przede mną pojawił Wolski z Adą.
- To on?- zapytał.
- Tak.- odparłem.
- Eryk?- zwrócił się Wolski do laboranta. Mężczyzna powiedział coś do jednego z techników, po czym podszedł do nas.
- W czym mogę służyć?- zapytał.
- Sprawdź ten numer.- powiedział Maciek podając mu telefon.
- Ok.- laborant wziął przedmiot i oddalił się.
- A wracając do Ciebie- spojrzał na mnie.-To trzeba załatwić Ci ochronę.
- Chyba śnisz.- skomentowałem bez namysłu.- Policja ma ochraniać policjanta?- zobacz jak to wygląda.
- Nie ważne jak to wygląda. On chce się zemścić.
- Poradzę sobie.

***Ada***

Wróciliśmy na komendę. Barska również uważała, że Hubert powinien dostać ochronę. Jednak on stanowczo obstawał przy swoim. Wszystkie analizy dotyczące tej sprawy miały być dopiero na jutro, więc Paulina kazała nam jechać do domu. W trójkę udaliśmy się do naszego suzuki. Razem z Maćkiem próbowaliśmy jeszcze przekonać Huberta, aby zgodził się na ochronę, jednak nie wiele to dało. Naszą rozmowę przerwał telefon Huberta:
- Słucham?- powiedział do słuchawki.- O Ewa.- na to imię spojrzeliśmy na siebie z Maćkiem, ale nic nie mówiąc postanowiliśmy posłuchać dalszej rozmowy.- Jak się cieszę, że dzwonisz. Właśnie miałem to samo uczynić.
Po kilku minutach Hubert rozłączył się i wtedy do akcji wkroczył Wolski. Nie ukrywam, że sama byłam ciekawa, o jaką dziewczynę chodzi, bo coś mi mówiło, że jest to moja Ewka.
- A co to za Ewa?- zapytał Wolski.
- Nie znam jej za dobrze.- odparł i zaczął kontynuować swoja wypowiedź.- Poznałem ją dzisiaj rano, kiedy szedłem na komendę. Ktoś na nią napadł. Pomogłem jej. Wiem jedynie, że jest fotoreporterką.- Te ostatnie słowo sprawiło, że ponownie popatrzyliśmy na siebie. Byliśmy już niemalże pewni, że chodzi o osobę, którą bardzo dobrze znamy.
- A Maciek, podrzuć mnie pod jakąś kawiarnie.- powiedział.
- Się robi.
Kiedy Hubert znikł za drzwiami kwiaciarni. Wolski spojrzał na mnie z tajemniczym uśmiechem i rzekł:
- Idziemy za nim?
- Czy ja wiem?- zapytałam, mimo że bardzo chciałam wiedzieć, czy chodzi o tą Ewę.
- No daj spokój. Będziemy wiedzieć na czym stoimy, a nie snuć domysły.
- W sumie masz rację.
- W sumie, czy w różnicy ja zawsze mam rację.
Maciek zaparkował na pobliskim parkingu. Poczekaliśmy chwile, aż Hubert wyjdzie i nieco się oddali, po czym wysiedliśmy z samochodu. Szliśmy za nim przez park. W pewnym momencie nasz obserwowany zatrzymał się i spojrzał za siebie. Aby uniknąć zdemaskowania zareagowałam bardzo szybko. Pchnęłam Wolskiego w pobliskie zarośla i po chwili usłyszałam jakiś chlupot.
- Spójrz Co żeś narobiła?- usłyszałam. Wolski siedział w błocie ubrudzony od stóp do głów niczym małe dziecko. Zaśmiałam się cicho.
- Bardzo śmieszne.- powiedział z wyrzutem.
- Przecież musiałam coś zrobić. Zauważył by nas.- wytłumaczyłam z uśmiechem na twarzy.
- To pomóż mi chociaż wstać.- powiedział wyciągając rękę. Nie wyczułam tu żadnego podstępu i bez wahania podałam mu dłoń. On natomiast wykorzystując okazje z uśmiechem od ucha do uch pociągnął mnie do siebie tak, że wylądowałam tuż obok niego.
- Ty wredoto.- powiedziałam. Chciałam, aby zabrzmiało to groźnie, ale jakoś w ogóle mnie to nie denerwowało. Wprost przeciwnie. Bawiłam się świetnie.
- Teraz, to na pewno nikt nas nie rozpozna. Jesteśmy doskonale zakamuflowani.- powiedziałam.
- Podczas tropienia dobry kamuflaż, to postawa.
Cali w błocie wygramoliliśmy się zza tych krzaków. I wtedy nasze przypuszczenia się potwierdziły. Zobaczyliśmy Huberta i Ewę razem.
- To misja zakończona.- skomentował Wolski.
- Dobrze, że niedaleko jest moje osiedle.- powiedziałam.
Udaliśmy się do mojego mieszkania, co prawda mijający nas przechodnie przyglądali się nam ze zdziwieniem, ale jakoś to przeżyliśmy.
- Patrz jaki zbieg okoliczności.- odezwał się Wolski, kiedy wchodziliśmy do klatki.- Mój kolega, Twoja przyjaciółka razem.- zamyślił się.
- Życie niesie ze sobą różne niespodzianki.
- Niekiedy trzeba mu w tym pomóc.- powiedział.
Weszliśmy do mieszkania.
- To poczekaj chwilkę, ja szybko się przebiorę, a później pomyślimy co zrobić z Tobą.
- Dobra, ale szybko, bo jak to wyschnie, to będę niczym rzeźba.
- Wtedy postawie sobie Ciebie  w salonie.
Wpadłam szybko do łazienki, zmyłam z siebie błoto i założyłam dresy.
- I jak tam?- zapytałam wychodząc.
- Zaczynam się kruszyć.
- No to rozbieraj się.
- Słucham?
- Nie mów, że się mnie wstydzisz?
- Ja się nie wstędze. Po prostu martwię się, czy nie doznasz szoku, kiedy zobaczysz mnie w samych bokserkach.
- Dziękują za Twoją troskę, ale jakoś to przeżyję.
Wolski posłusznie ściągnął zabrudzone urania.
- I co, mam teraz tak stać?
- Nie no idź się umyj, a ja może coś ci znajdę.
- Tylko nie sukienkę.
- A spódniczka może być?


***Hubert***

Czekałem pod blokiem Ewy. Czułem się jakoś dziwnie. W głowie cały czas miałem obraz jej twarzy, kiedy usłyszałem jej głos:
- Hubert.- powiedziała łagodnym tonem. Natychmiast do niej podszedłem.
- Cześć.- powiedziałem całując ja w policzek.- To dla Ciebie.- wręczyłem jej bukiet kwiatów.
- Dziękuję, są śliczne.
- A jak się czujesz?
- Dobrze.
Razem z Ewą spędziliśmy miły wieczór. Zjedliśmy kolację i poszliśmy na spacer. Będąc razem czuliśmy się tak swobodnie jakbyśmy znali się od dawna.  Potem odprowadziłem ją do domu. Umówiliśmy się, że spotkamy się jutro.
Wracałem do domu, kiedy ponownie rozdzwoniła się moja Komorka. Myślałem, że to Ewa, ale się myliłem.
- Słucham?- powiedziałem.
- Ładną masz lalunie. Na twoim miejscu bym ją lepiej pilnował, bo może stać jej się coś złego o ile już się nie stało.- usłyszałem znajomy, ale jakże znienawidzony głos.
- Jeśli ją dotkniesz, to obiecuje ci, że cię zabiję.- wycedziłem, a następnie pobiegłem do mieszkania Ewy. Domofonu nikt nie odbierał. Na szczęście ktoś akurat wychodził, więc wszedłem do środka. Przed drzwiami na wycieraczce znalazłem rozrzucone kwiaty, które dałem Ewie, a w nich karteczkę z napisem: Spóźniłeś się. Gra się już zaczęła.