niedziela, 29 stycznia 2012

Chwile grozy

***Maciek***


Siedziałem przy biurku z twarzą schowaną w dłoniach. Nie wiedziałem co mogę jeszcze zrobić. Była to już druga doba od zniknięcia Ady i nadal nic. Nie dopuszczałem, a raczej nie chciałem do siebie dopuścić myśli, że może już nigdy jej nie zobaczę i właśnie wtedy usłyszałem Huberta:
- Dwa kilometry od miejsca, w którym porwano Adę znaleziono ciało młodej kobiety.- popatrzyłem na niego nie do końca świadomy tego co zaraz usłyszę.
- Blondynka.- dodał po chwili. Te jedno słowo podziałało na mnie lepiej niż nie jedna kawa. Zerwałem się z krzesła i pobiegłem do samochodu. Po chwili dołączył do mnie Hubert.
- Nie próbuj mnie zatrzymywać.- powiedziałem stanowczym głosem i sięgnąłem do kieszeni po kluczyki.
- Nie mam takiego zamiaru, ale jadę z Tobą i ja prowadzę.- powiedział zabierając mi kluczyki.
Podczas jazdy w aucie panowała grobowa cisza. Hubert nie odzywał się, bo nie wiedział co ma powiedzieć, a ja przypominałem sobie wszystkie chwile spędzone razem z moją księżniczką. Po 10 minutach Hubert zgasił silnik. Popatrzył na mnie nic nie mówiąc. Wysiadłem z samochodu i podbiegłem do jednego z policjantów.
- Gdzie ona jest?- zapytałem drżącym głosem. Wskazał ręką tamto miejsce. Odwróciłem się i zacząłem kroczyć w to miejsce. Moim oczom ukazał się czarny worek. Wtedy już nie mogłem dłużej czekać musiałem znać prawdę dobiegłem i rozerwałem worek. Zobaczyłem tą dziewczynę i poczułem jak moje nogi uginają się. Usiadłem pod drzewem zamknąłem oczy i złapałem głęboki oddech. Czułem na sobie wzrok wszystkich obecnych tam funkcjonariuszy, ale wtedy to mi nie przeszkadzało.
- Ona?!- usłyszałem głos Huberta. Otworzyłem oczy, spojrzałem po wszystkich i pokręciłem przecząco głową.


***Ada***

Dziewczyny dokładnie wiedziały co mają robić. Wszystko było uzgodnione, więc zaczęłyśmy działać. Nie obyło się bez tych „ciuszków”, ale to już inna historia. Kiedy usłyszałam zbliżające się kroki na schodach dałam znać dziewczyną. Ciemny wszedł do środka.
- Gotowa maleńka?- zapytał w szyderczym uśmiechu.
- Oczywiście.- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Niby mieliśmy już wychodzić, kiedy przypomniałam sobie, że „zapomniałam” torebki.  Zaczęłam jej szukać. Po chwili ciemnemu znudziło się czekanie, więc zaczął:
- Długo jeszcze?
- Nie, nie. Już mam, możesz wychodzić.- powiedziałam biorąc pistolet. Poszłam za nim. Popatrzył na mnie i zdziwiony zapytał;
- To gdzie masz ta torebkę?
- Tutaj.- powiedziałam i przyłożyłam mu pistolet do skroni. Znieruchomiał.- A teraz misiu ani słowa i cofamy się. Zaprowadziłam ciemnego na łóżko i poczekałam aż dziewczyny go zwiążą. Potem zeszłam na dół. Zauważyłam drugiego mężczyznę. Był to ten drugi.
- Rączki do góry przystojniaczku.- powiedziałam przykładając mu broń do pleców.- I idziemy do rurki. Potańczysz sobie trochę.- Miałam przy sobie kajdanki, więc skułam go. Rozejrzałam się wkoło. Pomieszczenie było puste. Wyszłam na zewnątrz. Tam również nikogo nie widziałam dopóki nie usłyszałam strzałów. Odwróciłam się i ujrzałam ich szefa celował we mnie a ja w niego.


***Maciek***

Z jednej strony cieszyłem się, że tamta dziewczyna to nie była Ada bo dawało to nam jakąś nadzieję, że żyję, ale gdzie jest. Wróciliśmy na komendę i udaliśmy się do gabinetu Barskiej.
- I co?- zapytała, kiedy tylko przekroczyliśmy próg.
- To nie ona.- powiedziałem. Odetchnęła z ulgą. W gabinecie zapanowała cisza. Podszedłem do okna i patrzyłem na Warszawę, kiedy zaczęła dzwonić moja komórka. Wyciągnąłem ją z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Numer był nie znany.
- Wolski słucham… skąd pani ma mój numer…gdzie…nic jej nie jest?...zaraz będziemy…- odłożyłem telefon od ucha i zacząłem szybko mówić:
- Dzwoniła do mnie jakaś dziewczyna Ukrainka. Podała jej mój numer telefonu. Mówiła, że są w jakimś opuszczonym domu na wylocie z Warszawy. Jest z nimi Ada.
- Jedziemy.- rozkazała Barska chociaż i bez tego bym tam pojechał.
Mimo że jechaliśmy na sygnale to czas dłużył mi się niemiłosiernie. W końcu dojechaliśmy w tamto miejsce, a przynajmniej tak nam się wydawało bo był tam jakiś opuszczony budynek. Weszliśmy do środka. Z Hubertem poszedłem na górę.  A Andrzej i Paulina wzięli dół. Kiedy otworzyłem nogą drzwi i wpadliśmy do środka dziewczyny zaczęły krzyczeć.
- Spokojnie jesteśmy z policji. To wy dzwoniliście?- zapytałem.
- Tak ja.- odpowiedziała jedna.
- Gdzie jest Ada?- zapytałem rozglądając się.
- Powinna być na dole.
Zbiegliśmy na dół.
- Jest Ada?!- zapytałem Andrzeja.
- Nie. Mamy tylko tego gościa.- wskazał na kolesia przypiętego do rury.
Wyszliśmy na zewnątrz. Przechodziliśmy obok wszystkich tych samochodów i już wiedzieliśmy, że porwanie Ady wiąże się z naszym śledztwem. W pewnym momencie usłyszeliśmy głos:
- Nie odważysz się strzelić.
- Odważę.
Porozumieliśmy się z Hubertem na migi i wkroczyliśmy do akcji.
Hubert pozostał za miejscu był czym w rodzaju snajpera a ja cicho podszedłem do kolesia i przyłożyłam mu broń do tyłu Glowy.
- Schylasz się powoli i odkładasz broń, a potem klękasz na kolana. Kiedy wykonał moje polecenia zajęli się nim Hubert i Andrzej.
Ada stała nieruchoma i wpatrywała się we mnie.
- Ada…- powiedziałem i podszedłem do niej.
- Maciek…
- Wszystko w porządku?- zapytałem i nie czekając na odpowiedź mocno ją przytuliłem. Tuliłem ją tam mocno chcąc poczuć, że jest blisko mnie, że nic jej już nie grozi.
- Jakie to romantyczne. Historia niczym z bajki. Chyba się popłaczę. Ma ktoś chusteczkę?- usłyszałem Huberta.
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na Huberta. Ada uśmiechnęła się i rzuciła w niego różową torebką z futerkiem. Zaczęliśmy się śmiać, ale nie mogłem się powstrzymać i powiedziałem do Ady:
- No, no jakie wdzianko? Zmieniłaś profesję?
- Hahaha. Lepiej powiedz co z dziewczynami.
- Całe i zdrowe.



piątek, 27 stycznia 2012

Plan


***Maciek***

- Co jest?- zapytał Hubert.
- Właśnie nie wiem.- odpowiedziałem wybierając numer Barskiej.
- Halo Paulina… Co się u was dzieje… Dlaczego Ada nie odbiera telefonu? Co? Nie wiesz gdzie ona jest?- rozłączyłem się i uderzyłem pięścią w szybę.
- Słyszałeś co barska mówiła o tym samochodzie ma wrócić w nienaruszonym stanie, więc opanuj się.
- Mam to gdzieś.
- Co Ci powiedziała?
- Nic mi nie powiedziała oprócz tego żebym się nie martwił.
- No i pewnie ma racje. Może Ada zażartowała sobie, a ty tak panikujesz.
Spiorunowałem go spojrzeniem i powiedziałem:
- Hubert ty jej nie znasz? Ona nie bawi się w takie rzeczy. Coś się stało, czuję to.
- Instynkt kobiecy?- puściłem ta docinkę mimo uszu, ale wiedziałem, że coś się stało.

***Ada***

Ocknęłam się w czymś ciemnym. Słyszałam warkot silnika i drgania. Tak to był samochód a raczej bagażnik. Nogi i ręce miałam związane sznurem a buzię zaklejoną taśmą. Po jakiś dziesięciu minutach auto się zatrzymało. Dwóch mężczyzn otworzyło bagażnik.
- O zobacz śpiąca królewna się już obudziła. W samą porę.- odezwał się jeden po czym szarpnął mnie i przerzucił przez ramię. Zaniósł mnie do jakiegoś pomieszczenia i rzucił na łóżko.
- Zajmijcie się nią.- rozkazał. Kiedy wyszedł podbiegły do mnie trzy dziewczyny. Zaczęły mnie odplątywać.
- Nic Ci nie jest?- zapytała jedna kiedy byłam już rozplątana. Po akcencie rozpoznałam, że nie była Polką.
- Nie w porządku. A gdzie ja jestem?- zadałam pytanie. Po minach dziewczyn wiedziała, że nie jest to dobre miejsce.
- Robimy tu za hostessy i…nie tylko- dokończyła za nią druga dziewczyna. Od razu wiedziałam co to znaczy. Po krótkim namyśle wszystko zaczynało układam mi się w jedną spójną całość. Kradzież samochodów i porywanie dziewczyn do robienia za hostessy to musi się z tym wiązać. Nie wiedziałam czy tak od razu mogę im powiedzieć kim jestem. Mogłyby spanikować i wszystko powiedzieć, więc na początek wolałam je lepiej poznać i wzbudzić zaufanie.
- Długo tu jesteście?- zapytałam.
- Miesiąc.- odpowiedziała jedna. To by się zgadzało. Od miesiąca policja dostaje zgłoszenia o kradzieżach samochodów. Porwań nie zanotowano, bo większość kobiet to Ukrainki.
Naszą rozmowę przerwały odgłosy stawianych stóp na schodach. Po chwili otworzyły się drzwi i wszedł do nich jeden z tych porywaczy.
- Ty nowa pójdziesz ze mną.- powiedział. Rozejrzałam się wkoło wszystkie dziewczyny patrzyły na podłogę.
- Gdzie?- zapytałam.
- Na test.
- Jaki?
- Dużo chcesz wiedzieć maleńka. Jak jesteś taka ciekawa to chodź.
- Nie mów do mnie maleńka.
- Jeszcze jaka pyskata, chyba się z Toba później zabawię. A teraz wstawaj.- podszedł do mnie i złapał za rękę.
Zaprowadził mnie do jakiegoś mężczyzny.
- Szefie to ta.
- Ładniutka.
- No, a mógłbym później…- aż mnie ciarki przeszły kiedy to usłyszałam.
- Dobra, ale Ciemny bez przemocy już jedną nam załatwiłeś.
- Spoko szefie.
- Niech idzie się przygotować.
Z powrotem zaprowadził mnie do dziewczyn. Otworzył drzwi i wepchnął do środka.
- Przygotujcie ją. Tylko postarajcie.- wydał rozkaz po czym znikł za drzwiami.
Dziewczyny patrzyły na mnie ze współczuciem a ja wymyślałam pan ucieczki. Samej było by mi łatwiej, ale przecież nie mogę zostawić tutaj dziewczyn. Rozważałam kilka opcji, kiedy usłyszałam głos jednej z dziewczyn:
- Słuchaj każda z nas to przeszła. Chodź przygotujemy Cię.
- Ok.- odpowiedziałam oszołomiona.
- Ściągnij te ubrania.- powiedziała jedna i zaczęła grzebać w erotycznych ciuchach.
Złapałam za pasek i poczułam, że nadal mam broń. Co za fajtłapy. Nie bez powodu jeden ma ksywę ciemny. Cieszyła się, ale nie wiedziałam jak na to zareagują dziewczyny.
- No rozbieraj się.- ponagliła mnie jedna i pociągła za spodnie. W tym momencie pistolet wypadł na podłogę. Dziewczyny znieruchomiały. Już wam wszystko tłumaczę. Podniosłam broń i zaczęłam mówić:
- Słuchajcie. Jestem z policji. Oni o tym nie wiedzą i mam nadzieję, że mogę liczyć na waszą dyskrecję.
- A jak się wyda to nas wszystkie pozabijają.- powiedziała jedna płacząc.
- Przestań. Nic się nie wyda.- powiedziała druga. Prawdę mówiąc dodała mi otuchy tymi słowami.
- No dobra to słuchacie ja nazywam się Ada i mam taki plan…

***Paulina***

- Ada odbierz… odbierz…- powtarzałam w kółko chodząc po komendzie z komórką przy uchu.
- Paulina nie ma na co czekać. Trzeba zacząć jej szukać.
- Masz rację. Idę przekazać to do paroli.- kiedy zamierzałam to uczynić podbiegł do mnie jeden z funkcjonariuszy.
- Pani inspektor. Patrol znalazł na poboczu porzucony samochód. Jest to nasze auto.
- Jakie?- zapytałam z nadzieją, że nie będzie to czarne Suzuki.
- Czarne Suzuki.- Andrzej podszedł do mnie i powiedział:
- Jedziemy tam.


Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Wokół samochodu kręciło się wielu techników.
- Macie coś?- zapytałam Eryka po którym widać było, że również przeżywa to zniknięcie Ady.
- Telefon komórkowy.
- A ciało?- to pytanie zadał Andrzej.
- Nie ma. Podejrzewamy, że została porwana. Oprócz śladów opon Suzuki znaleźliśmy jeszcze inne.
- Wiesz jaki to samochodów?
- Podejrzewam, że terenowy.
- Coś jeszcze?
- Nie padało a jest mokro, więc mamy jeszcze ślady stóp. Są trzy pary odcisków, więc prawdopodobnie porywaczy było dwóch, bo trzecie ślady są dość małe i rozmazane, więc mogą to być odciski butów…
- Ady.- dokończyłam. Eryk pokiwał głową.
- Dobra dzięki.
Nagle zaczęła dzwonić moja komórka spojrzałam na wyświetlacz i na Andrzeja.
- To Maciek. I co ja mam mu powiedzieć?
- Daj telefon.
- Cześć…tak podejrzewamy, że Adę porwano…ale nie krzycz opanuj się…nie, nie przyjeżdżaj…a rób co chcesz…



czwartek, 19 stycznia 2012

W pojedynkę

- A nie jest to sprawa dla CBŚ?- zapytała Radwan, który przysłuchiwał się naszej rozmowie.
- Jest, ale ostatnio nie kończyło się tylko na kradzieży luksusowych samochodów. Pozostawiało po sobie jeszcze inny ślad.
- Zabójstwa?- zapytałam.
- Tak. Mamy trzy morderstwa. Wszystkie w ten sam sposób. Strzał w głowę z bliskiej odległości. Badania balistyczne potwierdziły, że wszystkie były z tej samej broni.
- Broni oczywiście nie ma w naszej bazie?- zapytał Wolski rutynowo, ale odpowiesz na to pytanie była oczywista.
- A jakieś odciski?- zadałam drugie pytanie.
- Nie ma. Broni nie znaleźliśmy a niczego więcej nie mamy.
- To kiepsko.
- No dobra to do roboty. Tylko musimy się jakoś podzielić. Hubert i Maciek jadą do Poznania, a ja z Adą zostaniemy tutaj. A i jeszcze jedno. Dostajecie nowe auto jako przynętę. Mam nadzieję, że powróci ono w takim stanie w jakim stąd odjedzie i nie ujawniajcie się tak długo jak będzie to możliwe.- nie do końca odpowiadał mi ten układ, ale cóż rozkaz to rozkaz. Przez moment każdy stał w bezruchu. Ja patrzyłam na Maćka a on na mnie. To miała być nasza pierwsza oddzielnie prowadzona sprawa. Naszą ciszę przerwał głos Barskiej:
- Jeszcze tu jesteście? Przecież macie co robić sio.
- Paulina daj im chwilkę przecież muszą się pożegnać.- powiedział Radwan patrząc się na mnie i na Maćka, ale żadne z nas nie zareagowało na jego docinek.

***Maciek***

Na początku cieszyłem się, ze poprowadzimy śledztwo razem z Hubertem, ale myślałem, że zrobimy to w trójkę. Ten podział Pauliny na grupy nie pasował mi. Zaczynaliśmy poważne niebezpieczne śledztwo a ja będę tak daleko od Ady. Nigdy dotąd nie zostawiałem ją na tak długo. Raz popełniłem ten błąd, kiedy zostawiłem ją sama w hali paintbalu i nigdy bym sobie nie wybaczył gdyby wtedy coś jej się stało. Kłóciłem się w myślach z Pauliną, kiedy usłyszałem Huberta:
- Stary obudź się jedziemy.
- Przecież nie śpię.
- No nie wiem. Przed chwilą wyglądałeś jak śpiący zając.
- Dobra to weź kicnij do samochodu a ja jeszcze cos załatwię.
- Ok.
Kiedy Hubert znikł za drzwiami poszedłem do Ady. Siedziała za biurkiem i wpatrywała się w ekran monitora.
- Księżniczko.- zwróciłem się do niej, odwróciła głowę w moją stronę.- Uważaj na siebie.  powiedziałem i spróbowałem uśmiechnąć się tak aby wyszło realistycznie, ale nie do końca jestem pewien czy się udało. Odwzajemniła sztuczny uśmiech. Skierowałem się do drzwi i kiedy zbliżałem się do progu usłyszałem Adę:
- Maciek zaczekaj!- odwróciłem się i zobaczyłem małą blondynkę zmierzającą szybkim krokiem ku mnie. Stanęła przede mną, popatrzyła w moje oczy i wtuliła się w moje Ramona po czym szepnęła:
- Ty też uważaj na siebie.
Po dziesięciu minutach zszedłem do auta, w którym czekał Hubert.
- Myślałem, że o mnie zapomniałeś i pojechałeś taksówką.
- chyba tak zrobię jeśli nie przestaniesz zrzędzić.- uciszył się i zmierzył mnie wzrokiem.
- za dwa dni znów będziecie razem.- powiedział.- spojrzałem na niego.
- Nie myśl, że jestem aż takim idiotą. To, że do siebie coś czujecie widać z daleka.
- Dobra skupmy się na robocie.

***Ada***

Zrobiłam sobie kawę i siedziałam przy biurku przeglądając akta. Po jakichś pięciu minutach zadzwonił telefon. Sprawa dotyczyła naszego śledztwa. Znaleziono kolejne ciało, ale najważniejsze było to, że niedaleko znaleziono rozbity samochód. Od razu pojechałam w tamto miejsce. Była już tam ekipa techników na której czele stał Eryk.
- Cześć.- przywitałam się.
- Cześć. Nie ma Wolskiego?
- Nie, pojechał z Hubertem do Poznania.
- A prowadzicie to śledztwo?
- Tak.
- A ty co, tak sama?
- Nie, ja jestem z Barską.
- Rozumiem.
- I jak to ten skradziony wóz?
- Przypuszczam, że to ten. Znaleźliśmy ślady krwi, weźmiemy je do badań i kto wie może w końcu trafimy na jakiś trop.
- Dobra, dzięki i czekam na wiadomości. Lecę jeszcze do Piotra.
Ciało znaleziono niecały kilometr od samochodu.
-Cześć.
- Cześć. A gdzie Wolski?- znowu to pytanie.
- Na Hawajach.- bąknęłam.
- Słucham?
- W Poznaniu z Hubertem.
- Aha, a ty tak sama?- czy oni się zmówili, czy wszyscy faceci myślą jednym tokiem rozumowania? Powoli te pytania zaczynały mnie irytować.
- Z Barską a co z nim?- wskazałam na ciało mężczyzny.
- No ten nie zginął jak tamci od strzału w głowę jak wynika z raportu. Wydaje mnie się, że zauważył napastnika i doszło pomiędzy nimi do szarpaniny. No, ale zginął od ciosu nożem w sercem. Mamy naskórek pod paznokciami, więc raczej będziemy coś mieć.
- Ok. dzięki czekam na wyniki.

Po załatwieniu spraw, które miałam załatwić postanowiłam udać się do komendy. Jadąc rozmyślałam o Maćku i nagle zadzwoniła moja komórka.
- Witam panie komisarzu…u mnie dobrze może będą jakieś postępy a u was?... to się cieszę. Nagle poczułam, że coś uderzyło w tym samochodu. Telefon wypadł mi z ręki. Chciałam go podnieść, ale ktoś otworzył drzwi, zatkał mi buzię i wyciągnął z samochodu. Przez chwilę słyszałam jeszcze głos Maćka w słuchawce wołającego: Ada! Jesteś!? Co się stało?! Ada!