niedziela, 29 maja 2011

Znajoma

***Ada***

- I co?- zapytałam pełna nadziei wchodząc do gabinetu Barskiej i można powiedzieć Radwana, ponieważ od kiedy są małżeństwem Andrzej większość czasu spędza na stołecznej.  Jednak ich miny mówiły same za siebie.
- Nadal szukamy.- odpowiedziała.
- To nie wystarcza.- rzuciłam szybko.
- A jaki masz pomysł?- zapytał Andrzej.
- Dajmy jego zdjęcie do mediów.
- Może i masz rację. Andrzej powiedz Erykowi żeby się tym zajął.
- Ok.- powiedział i wyszedł. Barska natomiast spojrzała na mnie. Od razu wiedziałam o co chodzi.
- Ada ile godzin jesteś na nogach.
- Nie jestem zmęczona.
- Rozumiem, że się martwisz jak my wszyscy zresztą, ale to, że będziesz tu siedzieć dzień i  noc nic nie pomoże, a tylko Tobie zaszkodzi.
- Nic mi nie będzie.
- Powiem Andrzejowi żeby odwiózł Cie do domu.
- Nie trzeba.
- To rozkaz.


Przez większą cześć drogi w samochodzie panowała cisza. Andrzej był skupiony na prowadzeniu, a ja rozmyślałam o Maćku. Przez głowę przelatywały mi wszystkie spędzone razem chwile. Nasze kłótnie, które rozbawiały wszystkich dookoła. Nawet nie zorientowałam się kiedy dotarliśmy na miejsce. Dopiero przygaszony odgłos silnika przywrócił mnie na ziemię. Odwróciłam głowę w stronę Andrzeja i powiedziałam:
- Dzięki.
- Nie ma za co.- odpowiedział.
Wysiadłam z samochodu i kiedy zamykałam drzwi ponownie usłyszałam Radwana:
- Znajdzie się.
Wymusiłam na sobie lekki uśmiech po czym skierowałam się w stronę klatki.

***Andrzej***

Mimo że razem z Wolskim nie przepadaliśmy zbytnio za sobą, to i tak martwiłem się o niego. W końcu ‘kto się lubi ten się czubi”. Miałem nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo kiedy patrzyłem na Adę jak się zamartwia czułem się strasznie. Fakt to jest nasza praca, przecież takie sytuacje to dla nas rutyna, ale policjant też jest człowiekiem- ma uczucia.

***Ada***

Weszłam do mieszania  bezwładnie opadłam na fotel. Włączyłam telewizor. Akurat zaczynały się wiadomości. Pierwsza, którą usłyszałam dotyczyła zaginięcia Maćka brzmiała następująco: „ Dwa dni temu zaginął jeden z funkcjonariuszy policji komisarz Maciej Wolski. Wczoraj policja odnalazła samochód zatopiony w bagnie w pobliskim lesie należący do komisarza, jednak w środku nie znaleziono ciała. Trwają poszukiwania. Jeśli ktoś wie coś o poszukiwanym proszony jest o jak najszybsze zgłoszenie się do komendy stołecznej lub kontakt telefoniczny 660765888.
Łzy pociekły mi po policzkach. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się o 8:00, a 8:30 byłam już na komendzie. Usiadłam za biurkiem spoglądając na puste krzesło Maćka.
- Ada.- usłyszałam głos Karoliny. Nawet nie wiem kiedy się tu zjawiła. Podniosła głowę.
- Tak?
- Jakaś pani do Ciebie.
- Poproś ja tu.- powiedziałam obojętnie.
- Dzień dobry.- przywitała się. – Nazywam się Agnieszka Mostowska.
- Dzień dobry. Proszę nich pani usiądzie.- wskazałam na krzesło stojące obok, a następnie przeszłam do konkretów.
- Czy pani wie cos o komisarzu Wolskim?- zapytałam.
- Tak. Spotkaliśmy się przed wczoraj.
Popatrzyłam na nią zmieszana. Musiała to dostrzec, bo zaraz sprostowała swoją wypowiedź.
- To znaczy my znamy się od dawna. Jesteśmy dobrymi znajomymi nic więcej. Zadzwoniłam do Macka, bo chciałam go uprzedzić przed Magdą.
- Magdą?
- Tak Magdą.- potwierdziła niepewnie, a po chwili zapytała:- To pani się z nią spotkała w tej nowo otwartej kawiarni w tamten poniedziałek?
- Tak, a skąd pani o tym wie?
- Przechodziłam obok.
- A zna pani Magdę?
- Tak to była moja przyjaciółka.
- Oni byli razem prawda?
- Tak.
- Ale oczywiście Maciek wszystko popsuł. Jak on mógł coś takiego zrobić?- powiedziałam.
- Słucham? O czym pani mówi?- widać było, że jest mocno zaskoczona.
- O ciąży Magdy.
- A co Maciek jest temu winien?
- Zmusił ją do usunięcia.
- Tak pani powiedziała?- zapytała nie dowierzając.
- Tak.
- Wiedziałam, że coś kombinuje.
- Słucham, o co w tym wszystkim chodzi?
- To nie Maciek kazał jej usunąć ciąże, ona sama to zrobiła. Mi kazała to zataić, ale ja nie mogłam. Powiedziałam to wszystko Maćkowi, a on wtedy od niej odszedł. Nie mogła mi tego darować.
- Czy ona była by zdolna coś mu zrobić?
- Obawiam się, że tak.
- A gdzie ona mieszka?
- Na Wiślanej 4/14
- Bardzo pani dziękuję.


Zerwałam się z krzesła i pobiegłam do gabinetu Barskiej. Oczywiście był tam Radwan, ale to już standard. Spojrzeli na mnie z lekkim strachem, ale czemu tu się dziwić o tych paru dni chodzę przyćmiona, a tu takie wejście.
- Wiem, gdzie może być Wolski!- krzyknęłam. W skrócie opowiedziałam im całą rozmowę z Agnieszką. Po wysłuchaniu Radwan powiedział:
- Idę po chłopaków i zbieramy się.
Po pół godzinie byliśmy pod blokiem Magdy. Kiedy wszyscy zajęli swoje pozycje Barska zarządziła, że wchodzimy. Wbiegliśmy do środka krzycząc „POLICJA”. Była tam tylko jedna osoba, ale nie Maciek tylko Magda. Andrzej zakuł ją w kajdanki i przekazał innym funkcjonariuszom. Natomiast ja i Paulina poszliśmy się rozejrzeć po mieszkaniu. Na jednej ze ścian zobaczyłam ślady krwi, a na podłodze rozbity telefon komórkowy należący do Maćka.   

sobota, 21 maja 2011

Chora miłość

- Hej. Co tam?- zapytałem, kiedy Agnieszka wsiadła do samochodu.
- Magda.
- To już wiem, ale dokładniej?
- Postanowiła się na Tobie zemścić.
- Domyśliłem się, a nie wiesz co dokładnie kombinuje?
- Nie, nie przyjaźnimy się od tamtej pory kiedy wiesz…- nie dokończyła.
- Rozumiem.
- Ale wiem, że spotkała się z jakoś kobietą.-dodała po chwili.
- Ale to chyba nie jest nic złego.
- Niby nie, ale znam ją. Zachowywała się podejrzanie jakby coś kombinowała.
- Aha. A powiedz mi jeszcze jak wyglądała ta kobieta.
- Taka mała blondyneczka.
- O Boże, Ada.
- To Twoja…- przerwałem jej nie czekając jakim słowem to dokończy.
- Tak. Dobra ja muszę lecieć. Dzięki za informacje.

Po rozmowie z Agnieszką sam już nie wiedziałem co mam myśleć na temat Magdy. Na początku chce nas zabić, potem próbuje już tylko mnie sprzątnąć, a teraz miesza w to Adę. Tego już za wiele. Pojechałem pod pewien Adres. Miałem nadzieję, że Magda nadal tam mieszka. Zapukałem do drzwi. Miałem szczęście drzwi otworzyła mi brunetka.
- Cześć Maciusiu, wiedziałam, że do mnie wrócisz.- powiedziała.
- Cześć musimy porozmawiać.- powiedziałem szybko.
- Oczywiście kochanie, mamy tyle do nadrobienia.
- Nie mów tak do mnie.
Wszedłem do jednego z pokoi i stanąłem jak wryty.
- Co to ma być!- krzyknąłem. Na ścianie były porozwieszanie zdjęcia Ady.
- Zdjęcia.- powiedziała przybliżając się do mnie.
- Czego ty chcesz do cholery?!
- Być z Tobą.
- Wiesz, że to nie realne.
- Dlaczego, przecież było na tak dobrze.
- Było.

Po tym co zobaczyłem stwierdziłem, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Magda po prostu potrzebowała pójść do dobrego psychiatry. Nic nie mówiąc skierowałem się w stronę drzwi.
- Nigdzie nie pójdziesz misiu.- usłyszałem.
Nie zareagowałem, kiedy chwyciłem za klamkę, z kuchni wyszło trzech nie zaciekawych typków. 
- Ta pani chyba cos powiedziała.- powiedział jeden.
- Wiem, ale mało mnie to obchodzi.- otworzyłem drzwi. Wtedy jeden z nich złapał mnie za ramię. Szybkim ruchem kopnąłem go w czułe miejsce. Podziałało natychmiast. Jednego miałem z głowy, ale tylko jednego. Tamci dwaj dopadli do mnie w oka mgnieniu. Przez kilka minut próbowałem jakoś wybrnąć z tej sytuacji, mimo że mój los był przesądzony z góry, bo co tu dużo mówić trzech facetów na jednego. Uderzyłem jednego w nos, a następnie poczułem silny ból.



Obudziłem się na łóżku. Byłem tylko w bokserkach. W pewnym momencie usłyszałem głos Magdy:
- Jak się spało misiu?
Spojrzałem na nią. Była prawie że naga. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do drzwi. Na szczęście udało mi się uciec. Za sobą słyszałem tylko jej krzyk:
- Na co czekacie, łapcie go!
Wsiadłem do suzuki i odetchnąłem z ulgą. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem. Pojechałem leśną drogą, aby ich zgubić. Po 15 minutach byłem prawnie pewien, że jestem już bezpieczny. Nagle zobaczyłem w lusterku trzy czarne sportowe BMW. W myślach dziękowałem Bogu, że mam Suva. Jechałem dość szybko jak na taką drogą, na której mogą znajdować się zwierzęta, a przede wszystkim ludzie. Nie całą minutę po tym jak sobie to uzmysłowiłem ujrzałem przed sobą grupkę dzieci. Zacząłem hamować. Jednak mokre podłoże robiło swoje. Skręciłem kierownicą tak, aby w nic nie wjechać. Gałęzie drzew i krzaków uderzały po szybach, aż w końcu jedna z nich wdarła się do środka raniąc moją twarz. Po chwili samochód stanął. Wyjrzałem przez wybitą szybę, aby sprawdzić gdzie się znajduję. Wtedy zobaczyłem, że samochód tonie w bagnie.


***Ada***

- Gdzie Wolski?- zapytała mnie Barska.
- Nie wiem.- odparła bez zainteresowania.
- Zadzwoń do niego.- rozkazała.
- Jasne.- powiedziałam z lekką nie chęcią w głosie, ale Barska tego nie wyczuła. Wybrałam numer Maćka, jednak w słuchawce tylko usłyszałam: ”Abonament chwilowo niedostępny. Proszę zadzwonić później”
- Ma wyłączoną komórkę.
- Dziwne, ale może mu się rozładowała.- powiedziała. Chwile po tym do komendy wbiegł Radwan.
- Stało się coś?- zapytała Paulina.
- Jest Wolski?- zapytał.
- Nie.
- O kurde.
- Co się stało?- zapytała ponownie.
- Znaleźliśmy w bagnie samochód.
- A co on ma z tym wspólnego?- zapytała.
- Czarne suzuki ze stołecznej.- wyjaśnił.
- O matko.- powiedziała Paulina.
- Co?!- krzyknęłam.
- Czy maciek….- zaczęła Paulina.
- Samochód był pusty, ale nic nie wiadomo.  Przeszukujemy tez okoliczny las, bo może zdołał uciec.
- To wszystko przeze mnie.- wyszeptałam.
- Co ty Ada wygadujesz.
- Pokłóciliśmy się.
- To nie Twoja wina.

***Maciek***

Otworzyłem oczy. Wszędzie było ciemno. Przez moment nie wiedziałem gdzie jestem, ale po drganiach i odgłosie silnika zorientowałem się, że jestem w samochodzie, a raczej jego bagażniku. Świętnie wsadzili mnie do bagażnika jak worek ziemniaków, ale przynajmniej wyciągnęli mnie z tego bagna.- pomyślałem. Po jakiś 15 minutach zatrzymali się.
- Wyciągaj go.- usłyszałem głos.
Otworzyli bagażnik. Jeden z nich złapał mnie za ramie i pociągnął tak, że ustawił mnie w pozycji siedzącej. Po chwili usłyszałem głos Magdy:
- Chłopcy zmiana planów. Już go nie chcę.
- A co my mamy z nim zrobić.
- Zabić.- powiedziała.
- Nie tak się umawialiśmy.
- Mówiłam, że zaszła zmiana planów.- powiedziała i poszła.
- I co robimy?
- Nie wiem, ale ja nie chce mieć trupa na sumieniu.

Nie wiem jak Wam, ale mnie się tak średnio podoba. Jakoś ostatnio mi one nie wychodzą.
Pozdrawiam.

sobota, 14 maja 2011

Nieporozumienie


***Ada***

- Jedziemy już?- usłyszałam Wolskiego, kiedy kończyłam wypełniać ostatnią stronę akt.
- Ja nie jadę.- odpowiedziałam.
- A to niby dlaczego?- zapytał ze zdziwieniem.
- Muszę załatwić jedną sprawę na mieście.
- Jaką?
- Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
- Mądrala.- skomentował i skierował się w stronę drzwi udając urażonego. Na odchodne jeszcze dodał:
- Myślałem, że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, ale jak widać myliłem się.- zaczął swój monolog wzbudzający litość.
Uśmiechnęłam się w duchu i powiedziałam:
- Idę na babskie pogaduchy. Zadowolony?
- Nie musisz mi się ze wszystkiego zwierzać, przecież Cię nie zmuszam, ale doceniam Twoją szczerość.- powiedział z szerokim uśmiechem chłopca, który dopiął swego.
- Taa pewnie.- szepnęłam.
- Mówiłaś coś?- zapytał.
- Ja? Skąd. Wydawało Ci się.
- A to życzę miłego plotkowania.
- Na pewno nie pozostawimy na Tobie suchej nitki.
- Mam zacząć się bać?
- Ależ skąd.


Dokładnie o 13 dotarłam do kawiarni, w której umówiłam się z tą kobietą. Nie powiedziałam Maćkowi o niczym, bo prosiła mnie o to, aby ta rozmowa pozostała między nami. Weszłam do środka. Rozejrzałam się dookoła i zaraz zobaczyłam, że ktoś macha ręką w moja stronę. Od razu skierowałam się w to miejsce. Za stolikiem siedziała ładna, a nawet bardzo ładna brunetka. Na widok jej urody nieco się speszyłam, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Dzień dobry. Bardzo pani dziękuję, że zgodziła się pani na spotkanie.
- Dzień dobry. A co takiego się stało?
- Chodzi o taką jedną sprawę. Poniekąd jest ona związana z Maćkiem i uważam, że powinna pani o tym wiedzieć.
- Z Maćkiem?- zapytałam zdziwiona.
- Tak.
- Jaka to sprawa?
- Jesteście razem, prawda?
- Czy ja wiem.
- Nie ważnie i tak powinnaś o tym wiedzieć.
- A co to takiego?
- Wiesz, że byłam z Maćkiem w ciąży?
- Macie dziecko?- ledwo z siebie wydusiłam.
- Mielibyśmy, ale Maciek kazał mi usunąć ciążę.- powiedziała zmienionym głosem.
Patrzyłam na nią tępym wzrokiem nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa.
- Nie wierzysz mi.- skomentowała.- Trudno, ale stwierdziłam, że powinnaś o tym wiedzieć, bo dla mnie była to najstraszniejsza rzecz jaką zrobiłam i nie chce, aby Ciebie to spotkało, więc ostrzegam Cię, że Maciek nie ma serca.
- Ale dlaczego to zrobiłaś, przecież mogłaś się nie zgodzić?- zapytałam.
- Zaszantażował mnie, że zostawi mnie, ale i tak to zrobił. Po prostu ten człowiek nie dorósł do poważnego związku, a tym bardziej do ojcostwa. Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć tego co zrobiłam, że posłuchałam go.- zaczęła płakać i wybiegła z kawiarni.
Siedziałam tak sama przy stolika z jakieś 15 minut. Dopiero głos kelnera przywołał mnie do porządku. Poszłam do domu. Chciałam sobie to wszystko przemyśleć. Usiadłam w fotelu z kubkiem herbaty, nagle rozdzwonił się dzwonek od drzwi. Poszłam otworzyć. Moim oczom ukazała się osoba, o której dzisiaj tak wiele złego się dowiedziałam.
- Witaj księżniczko.- przywitał się uśmiechając.
Ten jego rozbrajający uśmiech. Czy mój królewicz byłby zdolny do tego, aby zabić własne dziecko?- rozmyślałam, kiedy ponownie usłyszałam:
- Halo śpiąca królewno, czekasz na królewicza? Stoi w drzwiach chyba, że nie podoba Ci się to może pójść, poczekasz na innego.- powiedział.
- Nie, nie wejdź przepraszam.- powiedziałam szybko.
Usiedliśmy na kanapie. W mieszkaniu pa nawała głucha cisza. Ja siedziałam i wpatrywałam się w okno, a Maciek we mnie. W końcu nie wytrzymał i powiedział:
- Ada co jest?
- Nic.
- Pewnie, mów co się dzieje?
- No dobra. Jak mogłeś to zrobić?!
- Ale co?
- Nie wiesz co?! To ja Ci przypomnę. Takie imię jak Magda coś ci mówi?
- Tak, ale nie wiem dlaczego na mnie krzyczysz.
- Ona była w ciąży z Tobą i usunęła ją.
- Tak.
- Tak?! Tylko tyle masz do powiedzenia?
- A co mam Ci powiedzieć?
- Wiesz co nie spodziewałam się tego po Tobie. Jak mogłeś tak postąpić. Wyjdź stąd.
- Ale Ada to nie tak jak myślisz.
- Nie uwierzę w ani jedno Twoje słowo. Wynoś się stąd.

***Maciek***

Wyszedłem od Ady. W zasadzie nie miałem wyjścia, bo prawie że mnie wyrzuciła. Nie wiem o co mogło jej chodzić, przecież to nie moja wina, że Magda usunęła ciążę. Zastanawiałem się przez chwilę nad tym wszystkim co dzisiaj się wydarzyło i wszystko zaczęło układać mi się w logiczną całość. Magda powiedziała Adzie, że to ja kazałem jej usunąć ciążę. Ze złości kopnąłem w kamień, który leżał przede mną tak, że poleciał kilka metrów dalej. Koniec tego. Podjąłem decyzję. Najwyższy czas, aby wszystko wytłumaczyć. Wsiadłem do samochodu, aby pojechać do Magdy i zakończyć tą sprawę raz na zawsze i kiedy przekręcałem kluczyk w stacyjce rozdzwoniła się moja komórka. Spojrzałem na wyświetlacz. Nie znałem tego numeru.
- Wolski słucham?
- Cześć tu Agnieszka, pamiętasz mnie?
- A tak, co tam u Ciebie?
- Dziękuję dobrze. Czy moglibyśmy się spotkać? Chodzi o Magdę.
- Dzwonisz w samą porę, bo mam już dość jej gierek.
- To gdzie się spotkamy?
- A gdzie jesteś?
- Na ulicy Króla Artura.
- Wiesz co ja jestem nie daleko, to podjadę po Ciebie.
- Ok.

czwartek, 5 maja 2011

Groźba

- Maciek ty jesteś ranny.- powiedziałam przerażonym głosem.
- To tylko lekkie draśnięcie. Do wesela się zagoi.- próbował mnie pocieszyć.- Widzisz tam kogoś?- zapytał.
- Nie.
- To idziemy.- powiedział. Od razu ruszyłam, ale zatrzymał mnie. Spojrzałam na niego pytająco.
- Ja pójdę pierwszy.
Bezpiecznie dotarliśmy do mieszkania. Wyglądaliśmy jak siedem nieszczęść- deszcz i błoto zrobiło swoje.
- Pokaż tą rękę.- powiedziałam do Maćka.
- Mówiłem Ci, że to nic takiego.
- To tym bardziej chcę zobaczyć.
Nie upierał się przy swoim tylko pokazał mi tą rękę. Faktycznie było to nie wielkie draśnięcie.
- Idę po apteczkę.
- Masz zamiar bawić się w pielęgniarkę?
- Sam mi ten zawód kiedyś zaproponowałeś pamiętasz?
- Dobrze to rozegrałem nie?
- Ciekawe co on sobie o nas wtedy myślał
- Żałuj, że nie widziałaś jego miny.
Po chwili przyniosłam potrzebne rzeczy do opatrzenia rany i zabrałam się do roboty.
- Ała.- usłyszałam i aż podskoczyłam.
- Przepraszam.
- Jednak nie nadajesz się na pielęgniarkę.
- dlatego poszłam do policji


- Cześć już jesteś?- usłyszeliśmy głos Ewy, kiedy miałam jej odpowiedzieć przyszła do kuchni i ponownie zapytała, ale tym razem z przerażeniem w głosie:
- Matko a co wam się stało?
- Biegaliśmy po kałużach.- powiedział Wolski.
- Taa jasne, Ada?- zwróciła się do mnie.
- no mamy taki problem…
- Ktoś na nas poluje.- rozmowe przejął Wolski.
- Na Was?
- Tak przypuszczamy, chociaż nie wykluczone, że chodzi o któreś z nas, a że ostatnio większość czasu spędzamy razem jak papuszki nierozłączki to ten ktoś postanowił zlikwidować nas oboje.
- A co teraz zrobicie?
- Złapiemy go.
- Widzę, że humor Cię nie opuszcza Cię nawet w takiej sytuacji.
- Życie jest za krótkie, aby zamartwiać się, co ma się stać to się stanie.
- Co za złota myśl.- wtrąciłam.
- Dziękuję, starałem się.- powiedział puszczając mi oko.


Te pól nocy Maciek przespał u nas, a tak dokładniej to ze mną w pokoju, bo nie było wolnego łóżka. Kiedy obudziłam się rano nie było go. Przestraszyłam się, że może źle się poczuł. Szybko poszłam do kuchni zamiast Macka była tam Ewa
- Gdzie Wolski?- zapytałam  szybko.
- Pojechał do siebie się przeprać.
- Co? Sam? I ty mu na to pozwoliłaś, przecież może mu się cos stać?!- zaczęłam krzyczeć do Ewy.
- Spokojnie. Próbowałam go przekonać, że to nie jest dobrzy pomysł, ale nie chciał mnie słuchać, a po drugie jest policjantem i chyba wie jak zachować się w takiej sytuacji prawda?
- Tak masz racje przepraszam Cię, ale ostatnio tyle się dzieję…
- Rozumiem Cię. Kawy?- zaproponowała.
- Tak proszę.

***Maciek***

Podszedłem do drzwi i kiedy przekręcałem zamek w drzwiach zobaczyłem, że coś leży na wycieraczce. Była to kartka papieru z przyklejonymi literami  powycinanymi z gazet
„Nie jesteś mój to nie będziesz niczyj”
Zamurowało mnie. Jednak Eryk miał racje. Polują na nas, a raczej na mnie. Stałem przed drzwiami tak z pięć minut próbują sobie to wszystko jakoś poukładać. W pewnej chwili usłyszałem czyjeś kroki. Odruchowo chwyciłem za broń jednak zaraz ją puściłem. Była to moja sąsiadka, pani Krysia. Znam ją od czasu, kiedy byłem jeszcze małych chłopcem, bo to przyjaciółka mojej mamy.
- Dzień dobry.- przywitałem się.
- Dzień dobry Maciusiu.- odpowiedziała.- Czy coś się stało?- zapytała, kiedy wchodziła już na kolejne piętro.
- Nie, nie wszystko w porządku.
- A to dobrze, bo jakoś tak mizerie wyglądasz.
- Zmęczony jestem.- wyjaśniłem.
- To nie zatrzymuje Cię idź szybko spać, ale jakby co to wiesz gdzie mieszkam?
- Tak, tak dziękuję.- powiedziałem. Już miąłem wchodzić do domu, kiedy uzmysłowiłem sobie, że może to właśnie pani Krysia będzie może coś wiedzieć.
- Pani Krysiu!- zawołałem.
- Tak?- zapytała wracając się.
- Czy ostatnio może ktoś pytał o mnie?- zapytałem.
- Hmm.. niech pomyślę. Tak, rzeczywiście była tu taka pani pytała o pana.
- Jak wyglądała?
- Długie czarne włosy, wysoka, ładna dziewczyna.
- Magda?- zapytałem raczej sam siebie, ale pani Krysia to usłyszała.
- Nie wiem, nie przedstawiła się.
- Bardzo pani dziękuję.
- Nie ma za co.
Poszedłem do mieszkania. Usiadłem w fotelu i zacząłem sobie wszystko przypominać. Razem z Magdą byliśmy parą. Mieliśmy się pobrać. Prawie wszystko było już załatwione, kiedy dowiedziałem się od jej najlepszej przyjaciółki, że Magda usunęła ciąże. Nie mogłem tego jej wybaczyć. Oczywiście ona przysięgała mi, ze nigdy by tego nie zrobiła gdyby nie fakt, że dziecko było chore, ale dla mnie nie miało to żadnego znaczenia. Zabiła naszego synka, albo córeczkę. Rozstaliśmy się. Było to bardzo trudne dla nas obojga. Pamiętam je słowa, kiedy odchodziłem:Pożałujesz tego”. Czyżby dotrzymała słowa? Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojej komórki. Dzwoniła Ada.
- Witam Cię księżniczko.-przywitałem się.
- Gdzie ty się podziewasz?
- W domu jestem.
- Miałeś być pod blokiem 15 minut temu.
Spojrzałem na zegarek.
- O kurde. Już lecę.


W drodze po Adę zastanawiałem się czy powiedzieć jej o wszystkim. Jednak doszedłem do wniosku, że najpierw postaram się spotkać z Magdą i jakoś to wszystko wyjaśnić.                            

niedziela, 1 maja 2011

Prawda czy fałsz


***Ada***

- A skąd to przypuszczenie?- zapytał po chwili Maciek.
- Sprawdziłem monitoringi zamieszczone na niektórych skrzyżowaniach przez które przejeżdżaliście i znalazłem jeden samochód.
- To chyba normalne. Jest droga to i samochód, nie sądzisz?
- Tak, ale on jechał za Wami od samego Sopotu aż do Warszawy następnie skręcił aby na to skrzyżowanie dojechać z innej strony. Wiecie żeby nie wzbudzać podejrzeń. Według mnie to miał to wszystko zaplanowane tylko zapomniał o jednym małym szczególe.
- Jakim?- zapytał Wolski nieco kpiąc z Eryka.
- Że światełka zmieniają kolory.
- A no tak. To my teraz pójdziemy przekazać te Twoje złote myśli Paulinie.- powiedział i skierował mnie ku drzwiom.


- A wy co o tym myślicie?- zapytała Paulina po tym jak opowiedzieliśmy co powiedział nam Eryk.
- Według mnie to nasz Eryczek za dużo naoglądał się filmów.- powiedział jak zawsze pewny siebie Wolski.
- Yhy, a ty Ada co o tym sądzisz?
- Nie przekonuje mnie to do końca, ale…
- Jakie ale.- wtrącił Maciek. Paulina rzuciła mu karcące spojrzenie po czym zwróciła się do mnie abym kontynuowała.
- Trzeba wziąć również pod uwagę to, że Eryk nigdy się nie myli.
- No to, to będzie jego pierwszy raz.- skomentował Woski. My z Pauliną puściłyśmy tą uwagę mimo uszu.
- No tu masz racje.- powiedziała zastanawiając się Paulina. Zapadła cisza, którą postanowił przerwać Maciek swoimi narzekaniami.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem padnięty i marzę tylko o tym, aby wskoczyć do wyka i porządnie się wyspać, bo przez te ostatnie dwa dni to mogłem.
- A no właśnie jak tam udał się wypad?- zapytała Paulina.
- Świetnie, tyko nie wyspałem się.
- A to dlaczego?- zapytała nieco zdziwiona Paulina.
- Bo Ada strasznie się wierci.- wypalił.
Barska o nic więcej nie pytała tylko posłała mi uśmiech, który mówił sam za siebie.
W tym momencie postanowiłam wkroczyć do akcji i wszystko wytłumaczyć, więc powiedziałam:
- Mieliśmy mały problem z pokojem, ponieważ pan komisarz nie potrafi składać rezerwacji.- spojrzałam na Maćka z uśmiechem.
- O przepraszam bardzo, czy to moja wina, że ten palant…
- Wolski.- skarciła go Paulina jak małego chłopca.
- Pan nie potrafi odróżnić 45 od 54.
Paulina patrzyła się na nas przez chwile lekko śmiejąc się, po czym powiedziała:
- Wiecie co jedzcie już lepiej do domu.
- No widzisz posłuchaj pani inspektor ona mówi bardzo mądre rzeczy.- powiedział do mnie po czym wyszedł z gabinetu. Ruszyłam za nim.


Pod moje osiedle dojechaliśmy bardzo szybko. Była pierwsza w nocy, więc ulice byłe prawie puste. Maciek zaparkował pod blokiem. Przez chwile można było usłyszeć  tylko szum deszczu uderzającego o karoserie samochodu następnie odezwałam się ja:
- Maciek, a może Eryk ma racje.
- Coś ty. Gdyby tak było to dawno by nas załatwili.
- Ale zobacz Sopot.
- No Sopot i?
- Nic Ci to nie mówi?
- Nie.
- Facet z pokoju.
- Daj spokój koleś nie potrafi odnaleźć się w hotelu, a co dopiero planować zamach na policjantów.
- Może.
- Na pewno.
- Ok. To pa.- otworzyłam drzwi.
- Nie zapomniałaś czegoś?- zapytał. Od razu wiedziałam o co mu chodzi, ale postanowiłam się z nim trochę podroczyć. W końcu należy mu się za to co nagadał Paulinie.
- A no tak bagaże.
- Co? A no to też, ale coś jeszcze.
- Co takiego?
- Buziak.
- Za co?
- Za wszystko.
Cmoknęłam go w policzek.
- Co to było?- zapytał zaskoczony.
- Buziak.- wyjaśniłam śmiejąc się.
- Tylko tyle?- zapytał.
- Musisz się tym zadowolić.- powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Maciek przez chwilę udawał obrażonego, ale zaraz mu przeszło i wysiał, aby wyciągnąć moje bagaże.
Deszcz padał dość mocno. Wzięłam swój plecak od Maćka i chciałam iść do domu, ale on mi nie pozwolił. Złapał mnie za rękę i zaczął wpatrywać mi się głęboko w oczy. Czułam jak krople deszczu spływają po mojej twarzy. W chwili kiedy Maciek nachylił się, aby mnie pocałować padły szczały. Błyskawicznie wyciągnęliśmy bronie i schowaliśmy się za samochodem. Siedzieliśmy tak uważnie rozglądając się i słuchając. W pewnej chwili poczułam, że coś ciepłego kapie na moja rękę. Przyjrzałam się dokładniej i nie miałam już żadnych wątpliwości była to krew, ale nie moja.

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam i życzę miłego czytania.