piątek, 30 grudnia 2011

Z ciekawości

Trzy dni chorobowego i trzy dni mieszkania z Wolskim i Długim minęły i w końcu  mogłam spokojnie odetchnąć we własnym mieszkaniu.  Z Maćkiem na komendzie byliśmy jak zawsze punkt ósma. Dochodząc do swojego biurka napotkałam Barską.
- O dobrze, że już jesteś, może w końcu dokończycie tą sprawę z zabójstwem tego nastolatka, bo Maciek jakoś nie kwapił się do roboty podczas twojej nieobecności.
- Słucham? Ty nic nie zrobiłeś przez trzy dni?!- powiedziałam a raczej wykrzyczałam do Wolskiego.
- Zrobiłem.- powiedział odsuwając się ode mnie.
- Niby co?!- nadal wrzeszczałam jak opętana.
- Poukładałem Ci na biurku wszystkie dokumenty dotyczące tej sprawy, alfabetycznie.- powiedział szczerząc swoje zęby.
- Alfabetycznie?- teraz chciało mi się już śmiać.
- Yhy.
- To już Sid w epoce lodowcowej był pracowitszy.
- Co?
- To.
- Nie mów że oglądasz bajki.- zaczął się śmiać.
- Bo co?
- O widzę, że wszystko wróciło już do normy. Mamy przedszkole na komendzie. Nawet nie wiecie jak mi tego brakowało. – usłyszeliśmy Radwana, który właśnie wchodził na komendę.
- Bardzo śmieszne.- skomentował Wolski.
- Andrzej o której się umawialiśmy?- zapytała Barska.
- No na ósmą.- odpowiedział zerkając na zegarek.
- A która jest?
- 8:30
- O kurcze pan dorosły ma problemy.- wypalił jak to w zwyczaju Wolski puszczając mi oko.
Radwan rzucił nam wrogie spojrzenie, ale nic nie powiedział. Za to odezwała się Barska:
- Nie mieliście gdzieś jechać?
- Właśnie się wybieramy.
- To świetnie. Do zobaczenia.
Udaliśmy się do samochodu.
- To gdzie jedziemy?
- Do liceum Batorego.
- A do Stefcia.
Natrafiliśmy akurat na przerwę miedzy lekcjami.
- Jak można funkcjonować w takim hałasie.
- Kiedyś Ci to nie przeszkadzało.
-Wiem, ale wtedy byłem młody i głupi a teraz jestem…
- Stary.- palnęłam.
- Dorosłym poważnym mężczyzną.- powiedział poważnym głosem patrząc na mnie.
- W przenośni chyba.- mruknęłam pod nosem.
- Słucham?
Spojrzałam na niego pytająco.
- Słyszałem.
- Niby co?
- To, co powiedziałaś przed chwilą.
- To przez ten gwar. Wydawało Ci się.
- Nie wmawiaj mi, że jestem głuchy.
Naszą sprzeczkę przerwała grupa osób obserwujących bójkę. Pobiegliśmy w tamtą stronę. Maciek rozdzielił chłopców.
- Trzech na jednego?- zapytał.
- A co ci do tego?
- To.- pokazał odznakę. Ja w tym czasie przykucnęłam obok pobitego chłopca.
- Nic ci nie jest?
- Nie.
- O co poszło?
- O nic. Po prostu zaczęli mnie bić. Oni tak mają.
- Co się tu dzieję? Proszę rozejść się do klas. A państwo to kto?- zapytała jakaś nauczycielka.
- Jesteśmy z policji. Prowadziły śledztwo w sprawie zabójstwa Konrada i przypadkiem natchnęliśmy się na tą bójkę.
- Wie pani może o co chodzi?
- Nie. Ci chłopcy pochodzą z bardzo dobrych domów. Dotychczas nie było z nimi problemów.
-Dotychczas?
- Tak, w tym tygodniu to już ich druga bójka.
- Zrobiono coś z tym?
- No nie obiecali, że to się już więcej nie powtórzy, a rodzicom również zależało na dyskrecji, a że to ich pierwszy wybryk to…
- No dobrze, a czy możemy porozmawiać z uczniami?
- Tak oczywiście, proszę.
- Proszę o ciszę. Państwo są z policji. Mają kilka pytań.
Spojrzałam na Maćka a on na mnie po czym powiedział:
- To ty skończyłaś psychologie.
- Słuchajcie prowadzimy śledztwo z sprawie zabójstwa waszego kolegi Konrada. Wiecie może czy miał może jakieś problemy?- zapytałam, ale nikt nie  odpowiedział.
- Dobrze to jakby ktoś sobie coś przypomniał, to proszę zadzwonić pod ten numer.- zaczęłam pisać na tablicy.
- A podać pani mój?- usłyszałam za plecami.
- A może chcesz mój? Nie? Jaka szkoda.- zainterweniował Maciek.
Wyszliśmy z klasy. Szłam obok Maćka przypominając sobie wszystkie zdarzenia, w których nigdy nie traktowano mnie poważnie.
- Hej co jest?- usłyszałam i zobaczyłam rękę Maćka przed moimi oczyma.
- Nic.
- Chyba nie przejmujesz się tymi dzieciakami?
- Nie no co ty.
- No to dobrze, bo gdyby ta nagła zmiana humoru była spowodowana tym kolesiem, to byłbym zmuszony wrócić tam i dobitnie wytłumaczyć z kim zaczyna.
Popatrzyłam na Macka i uśmiechnęłam się. Bardzo się cieszyłam, że moim przyjacielem jest ktoś, kto rozumnie mnie w każdej sytuacji.
- Nie musisz.-powiedziałam na koniec.
Po kilku sekundowej ciszy głos zabrał Maciek:
- No i nadal nic nie mamy.
- Nie podobają mi się ci chłopcy.
- No tak są trochę dla ciebie za młodzi.
Rzuciłam mu znudzone spojrzenie.
- Ok. To ty tutaj jesteś psychologiem.
- Cieszę się, że o tym pamiętasz.
- Jakże mógłbym zapomnieć.
Nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki. Wyjęłam ja z kieszeni. Na wyświetlaczu widniał jakiś numer.
- Kto to?
- Nie wiem.
- Słucham… dobrze…czarne suzuki… na parkingu na osiedlu letnim…do zobaczenia.
- Kto?
- Dzwoniła dziewczyna z klasy Konrada. Ma coś nam ważnego do powiedzenia.


- Dzień dobry
- Cześć.
- Nie mówiłam nic w klasie, bo bałam się. Kuba i Kacper to byli fajni chłopacy ale od nie dawna stali się straszni.
- Co to znaczy?
- Są agresywni. Nic nie robią tylko całymi dniami grają w jaka w grę w zabijanie.
- Uważasz, że mogli by zabić Konrada?
- Tak.
- No dobra dzięki.


- I co o tym sądzisz?
- Trochę to jakieś dziwne. Z dnia na dzień gra przemieniła by ich w morderców.
- Zależy jaka gra.
Nasze rozmyślania przerwał czyjś krzyk.
- Maciek to ta dziewczyna i ci chłopacy.
Wybiegliśmy z auta
- Nic ci nie jest?- zapytałam dziewczyny, kiedy do niej podbiegłam Maciek tymczasem aresztował tamtych.
- Już pod ścianę, ręce na kark i nie ruszać się, bo strzelę?- słyszałam Maćka. Jego to zawsze słuchają.
Po godzinie wszyscy byli już u nas na komendzie. Siedziałam przy biurku z kawą w ręku czekając na Maćka.
- To co idziemy na ploteczki.- usłyszałam za plecami.
- Już nie mogę się doczekać, czego się dowiem.
- Ja też. A masz dla mnie kawkę?
- Oczywiście, że nie.


- Witam pana… Jakuba- zaczął Maciek przerywając na Chile aby sprawdzić jego imię.
- My niczego nie zrobiliśmy.
- Tak, to dlaczego Tu siedzicie?- zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi.
- Milczysz, no dobra. Szczerze mówiąc to wcale nie musisz nic mówić. Wystarczy, że porównamy twoje DNA z DNA pobranym z miejsca zbrodni i po sprawie. A i jeszcze jedno twój kolega Kacper wszystko nam już opowiedział.
- My tylko chcieliśmy zobaczyć jak naprawdę umiera człowiek.
- I dlatego go zabiliście?
To pytanie pozostało bez odpowiedzi.
- No to kolejne akta do kolekcji.- powiedział Maciek wkładając teczkę do szuflady.
- Jak można zabić z ciekawości?
- Jak widać normalnie.
- O dobrze, że jeszcze jesteście.- usłyszeliśmy barską.- Mamy sprawę. Chodzi o masowe kradzieże aut w Warszawie i w Poznaniu. Dlatego też komenda z poznania przydzieliła pomocnika. Poznajcie proszę komisarz Hubert Długi.
- Świetnie.- skomentowałam a na twarzy Wolskiego zawidniał szeroki uśmiech.

 Szczęśliwego Nowego Roku!