sobota, 5 marca 2011

Koszmar

Wyszedłem z Adą na zewnątrz. Ostrożnie położyłem ją na trawie. Pod głowę wsadziłem jej swoją bluzę. Sam oparłem się o konar drzewa i czekałem na przyjazd karetki.
- Maciek.- powiedziała.
- Jestem tu. Już dobrze.
- To dobrze, chce mi się spać.- wyszeptała i zamknęła oczy.
- Nie Ada. Nie możesz.- niemal, że krzyknąłem. Doskoczyłem do niej i złapałem jej twarz w dłonie. Na moment otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Nie zasypiaj- szepnąłem do niej z wymuszonym uśmiechem.
- Maciek, ale ja już nie mogę. Tak bardzo jestem zmęczona.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Tylko jedna rzecz przychodziła mi do głowy. Nachyliłem się nad Adą i pocałowałem ją, po czym szepnąłem:
- Ada nie możesz mnie zostawić. Musisz być przy mnie, ja Cie…-wtedy usłyszałem sygnały pogotowia. Odwróciłem głowę w tamtą stronę. Sanitariusze już biegli ku nam. Ada po moim geście trochę się orzeźwiła.

***Ada***

Wsadzili nas do karetki. Maciek trochę protestował, ale i tak go zmusili. Po licznych prośbach zgodzili się nie brać nas do szpitala na obserwacje, ale za to kazali nam przez pół godziny siedzieć z maskami tlenowymi na twarzy.
- Uroczo wyglądasz -powiedział Maciek ściągając maskę.
- Ty również.- odpowiedziałam.
- Co państwo robią. Proszę to założyć natychmiast.- skarcił nas jeden z medyków.
- Panie doktorze, ale my czujemy się świetnie.- powiedział Maciek.
- Rozumiem, że pan jest policjantem, ale teraz to ja wydaje polecenia.
- Proszę pana. Obiecuję, że teraz grzecznie pojedziemy do domu i będziemy odpoczywać.
- Yhy. Ja wiem jak policjanci potrafią odpoczywać. Mam jednego w rodzinie.
- Ale my jesteśmy inni, wyjątkowi.
Te słowa widocznie rozbawiły sanitariusza, bo tylko pokręcił głowa i zaczął się śmiać.
- Ok. Idźcie już idźcie.

Udaliśmy się w kierunku naszego suzuki. Maciek wyprzedził mnie i jak na dżentelmena przystało otworzył drzwi.
- Dzięki.- powiedziałam trochę zdziwiona.
- Proszeńki.- odpowiedział.

***Maciek***

- Ciężki dzień co księżniczko?- zapytałem.
- Nie da się ukryć.- odpowiedziała.
- Masz jeszcze siłę?- zapytałem.
- Pewnie, a co?- zapytała.
- Może skoczymy gdzieś?
- Czemu nie.- odpowiedziała.
Pojechaliśmy w moje ulubione miejsce. Była to mała restauracja. Często do niej przychodziłem, ponieważ czułem się tu jakoś tak swojsko. Może dlatego, ze kiedyś zabrał mnie tu mój ojciec. Byłem wtedy jeszcze małym chłopcem. Kiedy weszliśmy do środka Ada rozejrzała się dookoła i powiedziała:
- Przytulnie tutaj.
- Wiem. Bardzo lubię to miejsce.
- Zapraszasz tu swoje mamusie?- zapytała z nutką ironii w głosie.
- Nie. Akurat to miejsce trzymam dla wyjątkowych gości.
Spojrzała na mnie tak jakby z czułością i wydawało mi się, że chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała z tego. Przyglądałem jej się dokładnie i coraz bardziej uświadamiałem się w przekonaniu, że ona jest moja księżniczką z bajki, ale takiej współczesnej.
- To chodźmy.- zaproponowałem w końcu.
Usiedliśmy przy stoliku. Chwile po tym podszedł do nas kelner. Wybraliśmy danie z menu i złożyliśmy zamówienie. Przez ten czas, kiedy czekaliśmy na powrót kelnera myślałem nad tym, co dzisiaj się stało i co stało by się gdybym przyszedł kilka minut później. Zastanawiałem się co mogłem zrobić, aby do tego nie dopuścić.
- Nie myśl o tym. Było minęło.- z rozmyślań wyrwał mnie głos Ady. Popatrzyłem na nią. Uśmiechała się do mnie, więc odwzajemniłem uśmiech.
- Skąd wiedziałaś o czym myślę?- zapytałem.
- Wiesz. Po pierwsze jestem z policji, a po drugie studiowałam psychologie.- odpowiedziała z poważną miną.
- A no tak zapomniałem. Pani psycholog.- powiedziałem dokładnie akcentując ostatnie dwa słowa i za to oberwałem. Ada kopnęła mnie w nogę.
- To tak traktuje się swojego wybawcę?- zapytałem udając oburzonego.
- Jeśli sobie na to zasłuży to tak.- odparła ze śmiechem. W tej chwili przyszedł kelner z zamówionymi daniami, więc zabraliśmy się do jedzenia.


***Ada***

Szliśmy spacerkiem w stronę domu. Samochód musiał zostać przed restauracją, bo wypiliśmy po lampce wina. Noc była piękna, a przede wszystkim ciepła. Wiele osób wybrało się na wieczorny spacer. Doszliśmy pod mój blok.
- To ja lecę, bo jeszcze daleka droga przede mną.- powiedział Maciek.
- Jak chcesz to możesz u mnie przenocować. Będziesz miał blisko samochód.- zaproponowałam.
- W sumie. To nawet nie zły pomysł.- powiedział po chwili zastanowienia.
Udaliśmy się na górę. W duchu cieszyłam się, że Maciek się zgodził, bo nie chciałam być teraz sama. Ewy nie ma, bo wyjechała razem a chłopakiem na wakacje i zostałam sama.
Byliśmy tak wykończeni dzisiejszym dniem, że od razu położyliśmy się spać. Zasnęłam szybko, ale również szybko nawiedził mnie straszny koszmar.

***Maciek***

Mimo zmęczenia nie mogłem zasnąć. Ciągle dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie mogłem sobie darować, że naraziłem Adę na takie niebezpieczeństwo. Kiedy próbowałem zmusić się do snu usłyszałem krzyk Ady. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do jej pokoju.


Notka dedykowana jest dla jutrzejszej solenizantki. Wszystkiego najlepszego!

7 komentarzy:

  1. Niee no i znów przerwałaś w takim momencie . No proszę Cię . Napisz koniecznie cd jeszcze dziś . ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuje ;] świetny prezent ;**** notka wspaniała



    Patka;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dołączamy się! Wszystkiego najlepszego Patka;D A teraz do Pani Kasi: Jak Pani mogła przerwać w takim momencie? Kocham Twoje notki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Również dołączam się do życzeń...100 lat Patka.
    Proszę o najszybsze dodanie kolejnej notki.
    pozdrawiam
    werciuś

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze super notka ! Proszę mnie informować na moim blogu o dalszych częściach opowiadania. Jakby do to zapraszam też do mnie na NN
    Joannanowak12345

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy nn ? a notka zarąbista :)

    OdpowiedzUsuń